Mistrzowie podcinania skrzydeł

Taka sytuacja.

Sprawdzian, paskudnie trudny. Ciężki materiał, źle wyłożony. Nikt w klasie go nie rozumie. Ty może trochę lepiej. Ze sprawdzianu, jako jedyna/ny z klasy dostajesz 4+. Reszta klasy ma poniżej czwóry. Biegniesz do domu, jak na skrzydłach, chcesz się pochwalić, usłyszeć dobre słowo. Mówisz i uszom nie wierzysz.

Co tylko czwóra z plusem? A czemu nie piątka?

Albo powiedzmy sobie – sprzątasz/gotujesz posiłek idealny/pieczesz wyśmienite i ulubione ciasto. Starasz się jak nigdy dotąd – chcesz zrobić komuś niespodziankę, przyjemność – mamie, mężowi, komukolwiek. Jesteś z siebie zadowolona, bo wiesz, że tą pracę wkładasz tylko dlatego, że kogoś kochasz i chcesz, żeby dzięki Tobie poczuł się dobrze. A ten ktoś wchodzi – może wraca z pracy, może z treningu, może z delegacji – zupełnie nie zwraca uwagi na Twoje poczynania, zauważa tylko, że ziemniaki nie obrane/naczynia nie pozmywane/co tu tak śmierdzi.

Inna sytuacja – realizujesz projekt – trudny – ma wiele punktów ryzykownych, bardzo wiele zależy od Twoich umiejętności zarządzania, negocjacji, PRu (niepotrzebne skreślić/wstawić właściwe). Ale osiągasz jeden z kamieni milowych projektu. Cieszysz się, bo części ryzyk udało się uniknąć, część zminimalizowałeś. Dotychczasowe osiągnięcia niosą Cię na skrzydłach. Chcesz się takimi dobrymi wiadomościami podzielić z kimś Ci bliskim – pokazać, jak się opłacił ostatni Twój wysiłek, jak dobrze sobie radzisz. A słyszysz:

No ale przecież do końca jest jeszcze długa droga i jeszcze wszystko może się nie udać.

Anty-Mistrzowie

Jak czujesz się w takiej sytuacji? Jak pluszowy miś wrzucony do brudnej, błotnistej kałuży? Jak ptak, któremu ktoś podciął skrzydła? Jak ktoś, kto się wywrócił tuż przed metą?

Mistrzowie

O ile zdrowy człowiek dorosły jest w stanie zwykle poradzić sobie z taką krytyką – po prostu otrzepie się i przejdzie nad tym do porządku dziennego – o tyle dziecko, szczególnie regularnie takiej krytyce poddawane – traci pewność siebie, wiarę we własne siły i motywację do dalszych, ambitnych, działań. W efekcie, jako dorosła osoba, ma niskie poczucie własnej wartości, niechęć do podejmowania ryzyka i trudności z podjęciem decyzji.

A przecież tak wiele się mówi, żeby oceniać nie efekty, tylko włożony wysiłek

Zawsze zastanawia mnie tylko, po co ci mistrzowie podcinania skrzydeł to robią? Czy po to, żeby samemu poczuć się lepiej – że inni mają gorzej?

A może dlatego, że są zazdrośni o sukcesy (choćby małe) innych i o to, że sami ich nie mają?

A przecież słowa ranią równie mocno, co uderzenia.

Jedno jest pewne – nie należy brać takich sytuacji do siebie! Szczególnie, jeśli mamy przeświadczenie o tym, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Wiem, że czasem nie jest to łatwe, ale… Trzeba próbować :)! Bo cóż mamy do stracenia, jeśli nie spróbujemy? „Tylko” spokój własnego ducha.

3 myśli nt. „Mistrzowie podcinania skrzydeł

  1. Nic tak nie denerwuje jak podcinacze skrzydeł :P.
    Rodzice są niekwestionowanymi mistrzami i nie ma tutaj mowy o jakiejkolwiek konkurencji :).
    Aż strach pomyśleć, że kiedyś też mogę zostać zrzędliwym rodzicem, który zrobi to samo.

    Matt.

    Odpowiedz
  2. najprawdziwsza prawda-niestety:( Mam nadzieję że będę innym rodzicem i bardzo pracuję nad tym aby wzmacniać u chłopców pewność siebie.

    Odpowiedz
  3. A ja myślę, że samo oczekiwanie, że będzie dziecko pójdzie tą drogą, że ta byłaby dla niego/niej lepsza już burzy porządek w sercu człowieka. Mi nikt skrzydeł nie podcinał, nie mówił, że mogłabym zrobić coś lepiej etc. Nawet do szkoły pozwolono mi dojeżdżać, choć tata umarł, kasy na wszystko brakowało, a lęk mamy, która przeszła z trybu zarabiania na waciki w rolę jedynego żywiciela rodziny, musiał być ogromny. A potem skończyło się liceum, i ja, któa zawsze miałam tysiące zainteresowań i wszystko szło mi bardzo dobrze, nie potrafiłam wybrać kierunku studiów „raz a porządnie”. I będąc teraz mamą staram się dotrzeć do swoich najgłębszych pragnień, wracać myślami do czasów dzieciństwa, aby moimi oczekiwaniami nie wpędzić Janka, a potem następnych planowanych dzieci w dziurę moich oczekiwań. Pozdrawiam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz