Blog roku – warsztaty dla blogerów – część I

Dziś wraz z kilkudziesięcioma innymi blogerami uczestniczyłam w warsztatach dla blogerów przygotowanych z okazji gali finałowej konkursu Blog Roku 2012 przez Onet. Warsztaty składały się z 5 wykładów. 3 były świetne, 1 – taki sobie i jeden – do bani ;)

O współpracy z agencją PR

A wszystko zaczęło się od prezentacji Basi Sołtyńskiej z livebrand na temat tego, jak współpracować z agencją PR. Basia podała kilka ciekawych informacji, np. o tym, jak przygotować się do współpracy z agencją PR (że warto przygotować sobie nasze warunki współpracy, opis bloga z opisem grupy docelowej).

Inicjatywa blogera – w cenie!

Często podkreślała, że agencje bardzo cenią sobie inicjatywę ze strony blogerów. Że warto samemu spróbować nawiązać kontakt z agencją, która reprezentuje markę, którą chcielibyśmy reklamować. Że warto przyjść z konkretną propozycją do agencji – wręcz już do konkretnej osoby (a nie na recepcję;)). Żeby podtrzymywać kontakty z agencją przez np. przygotowanie dla nich szkolenia na temat naszego bloga, spotkania, propozycje współpracy z innymi klientami.

Oczekiwania agencji PR wobec blogerów

Basia mówiła też, czego agencje oczekują od blogerów. I to przede wszystkim jest szybki kontakt w przypadkach, gdy agencja zainteresuje się naszym blogiem. A także elastyczność w trakcie współpracy przy kampaniach, np. gdy jedno z działań nie zadziałało tak, jak planowaliśmy – dobrze jest zaproponować coś dodatkowego. A po kampanii – agencje oczekują raportów, w tym w szczególności opisu grupy docelowej.

Współpraca z agencją PR – jak zwiększyć swoje szanse?

Przede wszystkim ważna jest obecność w mediach – także na innych blogach (jak to powiedział ktoś na innym wykładzie – mizianie się blogerów ;)). Pokazanie, jak często autor bloga wypowiada się jako ekspert. Ważna jest też cytowalność – czyli na ile dany blog jest opiniotwórczy oraz udział w różnych projektach PR’owych. No i obecność na różnych eventach ;).

Aby przyciągnąć do siebie agencję PR warto też postarać się o wysoki poziom zaangażowania czytelnika (bo np. nie ma to jak konkurs, w którym bierze udział tyle osób, ile jest nagród;)).

Ten wykład dał mi do myślenia – otóż na chwilę obecną Projekt Londyn jest daaaaaaaaaaaleko od zainteresowania jakiejś agencji PR. I myślę sobie, że tak będzie dopóki blog nie stanie się moim sposobem na życie.
Ale o tym poniżej…

O tym jak blog staje się sposobem na życie

Drugim wykładem, a w zasadzie show była prezentacja Łukasza Jakóbiaka, autora vloga 20m2 Łukasza. Poza tym, że w całym show było sporo lansu – co mnie osobiście nie przeszkadzało, bo w końcu opowiadał o swoim życiu, dwie rzeczy bardzo spodobały mi się w tym, co mówił. Przede wszystkim Łukasz uważa, że nie ma rzeczy niemożliwych. To jest też zwykle moje powiedzenie – nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne do zrobienia.

Powiedział też, że to my jesteśmy reżyserami naszego życia. Jego malarzami. Z tym też całkowicie się zgadzam. Uważam, że jeśli się czegoś bardzo pragnie i dąży się do osiągnięcia celu, to zwykle można zrealizować swoje marzenia.

Pokazał też fajny filmik, który tu wrzucam:

Jak dla mnie – bardzo motywujący :)

Podstawowe zagadnienia z zakresu prawa autorskiego

Po wspaniałym show, jaki sprezentował nam Łukasz, zostaliśmy przeniesieni do innej galaktyki… I tu nie będę się zbyt długo rozwodzić, bo za bardzo nie ma nad czym. Pani, delikatnie mówiąc, nie panowała nad salą. Nie skończyła nawet mówić swojej prezentacji. I jakoś ta prezentacja nie bardzo była dopasowana do odbiorcy. Kolejny nudny wykład z prawa – jak na studiach…

Jutro w drugiej części zrelacjonuję ostatnie dwa wykłady – o pozycjonowaniu swojego bloga oraz o badaniach mediów społeczościowych.

Zaszufladkowano do kategorii Blog, Wydarzenia, Z zupełnie innej beczki | Tagi: blog roku, onet, warsztaty dla blogerów, Łukasz Jakóbiak | Napisz odpowiedź

Nowe nabytki

Zakupiłam ostatnio filmy 101 Dalmatyńczyków oraz 101 Dalmatyńczyków – Londyńska przygoda – w wydaniu Disneya. Najbliższe dwie niedziele w rodzinnym oglądaniu poświęcimy właśnie im.

Kupiłam też Piotrusia Pana w Ogrodach Kensingtońskich oraz Przygody Piotrusia Pana. Piotruś i Wendy – jednakże nie jak myślałam książki, tylko audiobooki. Jakoś zupełnie przegapiłam ten fakt w opisie… Nic to, na książki przyjdzie jeszcze pora, a my tymczasem wypróbujemy audiobooki z dziećmi – jeszcze tego nie przerabialiśmy. Choć mają sporą kolekcję bajek-grajek i generalnie zawsze czegoś słuchają na dobranoc.

Dlatego też w najbliższym czasie możecie się spodziewać nowych recenzji :)

Paddington się rozrasta

Tu możecie znaleźć coraz bardziej rozbudowywany w ramach Projektu Londyn 2014 się opis Misia Paddingtona, a także słów parę o jego autorze – Michaelu Bondzie. Opis nie jest jeszcze ostatecznie ukończony, bo książki wciąż czytamy, ale jest już na tyle poważny, że możemy się nim chwalić :)

Zapraszamy do czytania!

W roli mamy – wszystkie odcienie macierzyństwa

Dziś wpis z zupełnie innej beczki. Postanowiłam spróbować swoich sił w konkursie Mama bloguje (BTW: tu możecie zagłosować). I poniżej zamieszczam wpis konkursowy – baaaaardzo osobisty.

Rola mamy ma mnóstwo kolorów i ich odcieni. Czasem jest różowo, czasem szaro-buro. A i te odcienie szarości bywają różne.

Różowo-niebieski

To był czas… Pierwsza ciąża, oczekiwana, planowana, wszystko zgodnie z kalendarzem ciąży, wszystkie badania (moje i dzidziusia) ok. Ja mimo znacznej tuszy, unosiłam się pół metra nad ziemią – szczęśliwa i dumna, że będę mamą. Miewałam też niepohamowane napady śmiechu. Nie przejmowałam się niczym w pracy i generalnie bardzo wyluzowałam.

Czarno-szary

Zaczął się pod koniec ciąży, gdy siły już były nie te, woda zatrzymywała się litrami w organizmie, dzidziuś mimo terminu, wcale nie spieszył się do wyjścia, a żaden szpital nie chciał nas bez akcji porodowej przyjąć. Na dodatek położna, z którą byliśmy umówieni na współpracę porodową – dostała od ordynatora zakaz stawania do porodów. Czarna rozpacz….

W końcu jednak, po ponad tygodniu czekania coś drgnęło. Zaczęło się. Poród trwał ponad 12 godzin -niby nie rekord, ale i tak skończył się cesarką. Urodził się śliczny dzidziuś. Po 24 godzinach od cesarki – postawiono mnie na nogi, dano zawiniątko i kazano się zajmować.

Dzidziuś ciągle płakał… A ja miałam za mało pokarmu. Miał być dokarmiany, ale po 12 godzinach – pielęgniarki stwierdziły, że już nie trzeba. A on darł się w niebo głosy. Kiedy mieliśmy już wychodzić do domu – okazało się, że musimy zostać, a dzidziuś ma dostawać antybiotyk, bo poród trwał za długo i wywiązała się chyba infekcja. 5 dni i pójdziecie do domu. Ja już tam nie mogłam wytrzymać, bo byłam głównie sama, a jeszcze kazali mi 5 dni siedzieć!!! Koszmar. Chłonęłam każde 5 minut, kiedy dzidziuś spał i nie płakał. W końcu okazało się, że posiew czysty, infekcja mija. Wyszliśmy do domu uff.

Biały

Biały to wtedy, kiedy mnie zupełnie nie ma. Kiedy nie liczą się zupełnie moje potrzeby. Tylko dzieci, dzieci, dzieci. Dać im jeść, pić, czytać im (nie sobie, broń Boże!!!), bawić się, grać, prać, prasować (bo przecież to alergicy z wrażliwą skórą, więc ubranka powinny być prasowane), sprawdzić zadanie, czy plecak do szkoły, na piłkę, na basen spakowany, mundur na zbiórkę zuchową zabrany, itd., itp. Mnie nie ma. Nie istnieję…

Zielony

Dzidziuś się obudził. Jest uśmiechnięty. Wyciąga do mnie rączki…

Dzidziuś już nie jest dzidziusiem, tylko kilkuletnim chłopczykiem i mówi „Mamusiu, kocham Cię jak wędlinkę”.

Chłopczyk ma siostrzyczkę – już też kilkulatkę. I ona mówi: „Mamusiu, jesteś kochana. Baldzio kochana” i mocno, mocno tuli za szyję.

Brązowy

Wychodzimy rano do pracy, szkoły i przedszkola. Tik-tak, tik – taki… Ubierz się – mówię do chłopczyka. Tik-tak, tik-tak… Brak reakcji. Ja z jedną nogawką rajstopy naciągniętej na nogę biegnę pomóc dziewczynce wybrać bluzeczkę. Tik-tak, tik-tak… Jaki ma być rękaw – krótki czy długi? A ona jęczy. Tik – tak, tik – tak… Co się stało? Coś Cię boli? Jęk… Tik – tak, tik – tak…Dziewczynko, powiedz mi, co Ci jest to będę mogła Ci pomóc. Jęk… Tik – tak, tik – tak…Dziewczynko, albo sama wybierzesz koszulkę, albo ja to zrobię. Płacz, coraz głośniejszy, wycie. A tu: Tik – tak, tik – tak…Nie wytrzymam. Chłopczyk już prawie ubrany, ale jak zwykle zamiast myć zęby, to obgryza szczoteczkę. Budzi się we mnie bestia. Zieję ogniem i zabijam wzrokiem, lepiej zejść mi z drogi…

Purpurowy

Przychodzę do przedszkola odebrać chłopczyka, a tu Pani na mnie wyskakuje i mówi: „jaki on samodzielny, jaki wesoły, jaki fajny. Jak ładnie mówi, jaki kulturalny” – no rozpływa się nad nim niemożebnie. A ja – purpurowieję z dumy :)

Jestem już w szkole chłopczyka na zebraniu – świetne wyniki z testów matematycznych, z polskim też sobie radzi. Jestem z niego dumna.

Chłopczyk złamał rękę. Jest w szpitalu, konieczna operacja. Niby powinno być szaro, wręcz czarno, ale jak widzę jego odwagę cywilną i to, jak dzielnie znosi całą chorobę, jaki jest wyrozumiały, to zamiast szaro jest mi znów purpurowo – jestem z niego bardzo dumna.

Niebieski

Zmarła moja mama. Czarny, czarny okres w moim życiu. Ale mam obok moje dzieci, które wzruszają mnie swoim zachowaniem, swoim bardzo dorosłym pojmowaniem śmierci bliskiej osoby, mimo tak młodego wieku.

Chłopczyk, który chce wziąć udział w pogrzebie ukochanej Babuni. Przywiózł jej przecież prezent z kolonii zuchowej i nie zdążył wręczyć. Teraz układa w grobie obok urny z prochami. Nie bardzo wie, jak to zrobić. W końcu znajduje odpowiednie miejsce.

Dziewczynka, która ni stąd ni zowąd zapytana, czemu jest smutna mówi, że tęskni za Babunią. Albo przy obiedzie – podaję danie, które kiedyś przygotowywała moja mama. Dziewczynka nie powinna w ogóle tego pamiętać, bo to było z rok temu, a ona jeszcze nie miała trzech lat. Ale mówi – „O to takie, jakie jadłam u Babuni”.

Gdy płaczę – oni od razu wiedzą, o co chodzi – że ja też tęsknię za swoją mamą. I od razu są przy mnie, żeby mnie przytulić. To tak wiele znaczy…

Żółty

Urodziny chłopczyka. Szykuję mu grę miejską na warszawskiej Starówce. Potem pizza. Początek listopada, więc pogoda średnio sprzyja spacerom. Ale udaje się. Trzy grupy siedmiolatków krążą po Rynku poszukując wskazówek. Liczą, wypatrują, sprawdzają. Na koniec muszą odszyfrować miejsce ponownego spotkania. Potem pędem na pizzę. Pizzeria przeżywa jakoś najazd aktywnych siedmiolatków. Na koniec słyszę: „Mamusiu, to były najlepsze urodziny, jakie miałem”. Jestem dumna. Z siebie – w roli mamy.

PS. Jeśli się Wam spodobało – jeszcze raz zapraszam do głosowania: http://wrolimamy.pl/wpis-konkursowy-projekt-londyn-2014/

Zaszufladkowano do kategorii Myśli moje nieuczesane, Z zupełnie innej beczki | Tagi: konkurs, Mama bloguje, W roli mamy | Napisz odpowiedź

Mała Wenecja

I kto by pomyślał, że zimny, deszczowy, mroczny (!) Londyn może mieć takie romantyczne miejsce, porównywalne do Wenecji, mekki wszystkich zakochanych???

Mała Wenecja, to część dzielnicy Paddington u zbiegu Regent’s Canal i paddingtońskiej odnogi Grand Union Canal. Ta część Londynu została tak nazwana przez poetę – Roberta Browninga, który zamieszkiwał te rejony w latach 1862-1887 ze względu na podobieństwo do słynnego włoskiego miasta. W czasach poety Małą Wenecję zamieszkiwali nie tylko pisarze i artyści, jeśli wiecie, co mam na myśli ;).

Choć Mała Wenecja rozpościera się na powierzchni zaledwie jednej mili kwadratowej tym, którzy się w niej zaszyją pozwala zapomnieć o londyńskim zgiełku i pośpiechu. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu kanał był drogą przewozu towarów i surowców do i z londyńskich fabryk; dziś jest to pełna zieleni, nieco zagubiona w gwarnej metropolii oaza ciszy i spokoju. Tam, gdzie niegdyś kursowały barki z wełną i węglem, dzisiaj cumują wypieszczone kolorowe łodzie, które dawno zmieniły swoje przeznaczenie i właścicieli. Te piękne łodzie stają się wspaniałym sąsiedztwem dla luksusowych rezydencji i podobno można to spotkać sławnych ludzi :)

Doskonałym sposobem na zwiedzenie Małej Wenecji i Regent’s Canal może być wycieczka turystyczną barką – my na pewno się na taką przejażdżkę wybierzemy, tym bardziej, że w jednym z opowiadań o Paddingtonie – „Paddington i spacerek literek” – sympatyczny niedźwiadek wygrywa taką wycieczkę „zbierając” w czasie spaceru przez Małą Wenecję słowa na literę B.

Paddington zwiedza miasto

Ostatnio czytaliśmy nową książkę o Paddingtonie – „Paddington zwiedza miasto”.

Tym razem sympatyczny niedźwiadek z mrocznych zakątków Peru został zaproszony na spacer po Londynie przez swojego przyjaciela – Pana Grubera. Paddingtonowi nie trzeba dwa razy powtarzać, żeby wybrał się na przechadzkę. Raz-dwa spakował całą walizkę kanapek z marmoladą i był gotowy :). A i zabrał jeszcze parasol Pani Bird, który odegrał bardzo ważną rolę w tej historii…

Dzięki parasolowi, nieświadomie Paddington staje się przewodnikiem grupy turystów, która zamierza zwiedzać Londyn dwupiętrowym autobusem. Jednakże miś sprawia, że skaczą po autobusie (bo to przecież „jest autobus do wskakiwania i wyskakiwania„), biegają za przewodnikiem i w rezultacie ucieka im autobus. A na dodatek zaczyna padać deszcz!

I tu wkracza do gry stoicki spokój niedźwiadka i folder, który nie jest w języku peruwiańskim. Niedźwiadek czyta informacje z folderu o Londynie, a Pan Gruber pokazuje grupie turystów zdjęcia różnych londyńskich atrakcji. I to wszystko w kawiarni, przy filiżance kakao. I nikt nie przejmuje się tym, że „słowa nie zawsze pasowały do obrazów„*, bo na koniec któryś z turystów stwierdził, że to była najlepsza wycieczka, na jakiej był i wszyscy się z nim zgodzili.

Dzięki Paddingtonowi Pałac Buckingham zyskał na wysokości, a to dlatego, że:

„(…)pomylił mi się z kolumną Nelsona – wyjaśnił Paddington – Gdy ma się cztery łapy, czytanie nie jest łatwe, bo można przypadkowo przewrócić dwie strony naraz.”

Wszyscy byli tak zadowoleni z wycieczki, że na koniec wrzucali mu do otwartego parasola monety, a Paddington stwierdził, że bycie przewodnikiem, to wspaniała praca – szczególnie w deszczowe dni i szczególnie gdy ma się parasol.

Polecamy tę książkę o Paddingtonie szczególnie małym czytelnikom – jest pięknie wydana, szybko się ją czyta, a każdą stronę uatrakcyjniają ilustracje R. W. Alley’a.

A tak zwiedzanie Londynu przez Paddingtona wyobraża sobie Księciunio:

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Michaela Bonda „Paddington zwiedza miasto”, w tłumaczeniu Michała Rusinka, Wydawnictwo Znak

Dworce Londynu

Dziś miało być o Regent’s Canal. Ale będzie o dworcach Londynu, bo one odgrywają często role w przygodach naszych bohaterów. Zatem i my udamy się do kilku dworców, szukając śladów słynnych bajkowych postaci w Londynie.

Ze względu na swą wielkość, nie ma jednego głównego dworca w Londynie, tylko kilkanaście różnych dworców, przeważnie XIX-wiecznych, które obsługują połączenia z różnymi częściami Wielkiej Brytanii, czy Europy. Są dwie cechy, które wyróżnia większość londyńskich dworców: są bardzo duże i ładne.

Ale teraz tylko o tych, które z pewnością odwiedzimy.

Po pierwsze – stacja Paddington. To właśnie na tej stacji rozpoczyna się pierwsza książka o przygodach Misia Paddingtona. I od nazwy tej stacji sympatyczny niedźwiadek otrzymał swoje imię.

Stacja Paddington znajduje się w centralnym Londynie, między Praed Street i Bishop’s Bridge Road. Została otwarta 29 maja 1854 r. W większości zaprojektowana przez Isambarda Kingdom Brunela – słynnego brytyjskiego inżyniera. W dużej części udekorowana także przez jego współpracownika – Sir Matthew Digby Wyatt‚a.

Stacja Paddington w czasach wiktoriańskich

Obecnie ma 14 peronów. Perony 6 i 7 obsługują pociągi Heathrow Express, a na perony 13 i 14 wjeżdżają tylko 2- i 3- wagonowe pociągi obsługujące połączenia lokalne.

Na terenie stacji Paddington znajduje się mały pomnik misia pochodzącego z mrocznych zakątków Peru oraz sklepik z pamiątkami dotyczącymi niedźwiadka. Pomnik został wykonany przez Marcusa Cornisha na podstawie oryginalnych ilustracji Peggy Fortnum.

Inną stacją, która odegrała bardzo ważną rolę w historii naszych bohaterów jest stacja King’s Cross. To właśnie tam znajduje się tajemniczy peron 9 i ¾ , z którego odjeżdża pociąg do Hogwartu – Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Wejście na ten peron ma się znajdować w ścianie między peronem 9 i 10. Faktycznie jednak oba perony nie graniczą ze sobą. Dlatego też w filmie „zagrały” perony 4 i 5.

Harry wkracza na peron 9 3/4

King’s Cross to stacja mieszcząca się na północnym skraju centralnego Londynu, na skrzyżowaniu Euston Road i York Way, w dzielnicy Camden. Z tej stacji pociągi dalekobieżne odjeżdżają głównie do Leeds, Newcastle czy Edynburga, natomiast pociągi podmiejskie obsługują połączenia z Bedforshire, Hertfordshire czy Cambrigdeshire.

Stacja King’s Cross w latach 1870-1900

King’s Cross została oddana do użytku w 1852 r. Pierwsze plany stacji zostały przygotowane w 1848 roku przez George’a Turnbulla. Detale zostały natomiast zaprojektowane przez Lewisa Cubitta. W październiku 1852 r. oddano do użytku pierwsze osiem peronów. Wraz z rozwojem ruchu podmiejskiego dobudowywano kolejne perony (od 9 do 11), a w 2010 r. – oddano do użytku peron 0.

Na pamiątkę uwiecznienia stacji w książkach o Harrym Potterze – na stacji ustawiono tabliczkę z napisem „Peron 9 ¾”, pod którą znajduje się kawałek wózka bagażowego wystającego ze ściany. W grudniu ubiegłego roku na stacji King’s Cross, tuż obok peronu 9 i ¾ otwarto sklepik z pamiątkami. Na pewno odwiedzimy te miejsca.

Sklep przy Peronie 9i 3/4

Wejście na Peron 9 i 3/4 na stacji King’s Cross

Kolejną stacją, która towarzyszy bohaterom naszej wyprawy jest stacja St. Pancras International. Jej fasada grała King’s Cross w drugim filmie o Harrym Potterze. Poza tym – stacja ta grała również w filmie 102 Dalmatyńczyki – Londyńska przygoda.

Stacja St. Pancras mieści się między British Library, stacją King’s Cross i Regent’s Canal (o którym następnym razem). została zaprojektowana przez Williama Henry’ego Barlowa i oddana do użytku w 1862 r.Ze względu na swą architekturę – często nazywana jest katedrą kolei – zresztą zobaczcie sami:

This slideshow requires JavaScript.

Od 2007 roku jest to dworzec międzynarodowy. Można z niego pojechać do Derby, Leicester, Nottingham i Sheffield. Ale jest to też stacja, z której odjeżdżają pociągi Eurostar do Paryża, Brukseli i Lille.

Stacja połączona jest też podziemnym przejściem dla pieszych z dworcem King’s Cross.

No i to tyle, jeśli chodzi o londyńskie dworce. I tak jest tego sporo do zobaczenia :)

Niemoc twórcza

Nie wiedziałam, że tworzenie to tak bardzo wyczerpujące zajęcie. I nie mam wcale na myśli, że wyczerpujące fizycznie, lecz wysysające wszystkie pomysły twórcze.

Tak się właśnie ostatnio poczułam po opublikowaniu posta dotyczącego segregatorów dla dzieci. Jakbym już nigdy w życiu nie miała niczego więcej napisać. Taka niemoc twórcza. Zupełny brak pomysłu na dalszy rozwój Projektu Londyn 2014. A tu w poczekalni kolejne teksty do napisania, i o Projekcie i w innych tematach.

Uff, na szczęście wszystko minęło i wracam dziś z nowymi pomysłami. Już niedługo możecie się spodziewać kolejnych wpisów na temat bohaterów i miejsc, które będziemy odwiedzać w Londynie. Mamy też nowe książki w temacie – jak przeczytamy, to powiem Wam, co na to dzieci. I czy mi się podobały.

Dajcie mi się tylko przygotować ;)

A tak przy okazji – pytanie – czy zdarza się Wam poczuć, że już nigdy niczego nie napiszecie? Jak sobie wtedy radzicie?

Zaszufladkowano do kategorii Myśli moje nieuczesane, Z zupełnie innej beczki | Tagi: , blog, niemoc twórcza, przygotowania | Napisz odpowiedź

Łańcuszki ;)

W bardzo krótkim odstępie czasu zostałyśmy zaproszone do dwóch zabaw. Dziś moje odpowiedzi na nie – przyznam, że praca to bardzo czasochłonna, więc raczej robię to po raz ostatni – bo niestety permanentny brak czasu mi doskwiera :)

Jedna to nominacja w Versatile Blogger Award. Dlatego też dziękujemy Little Traveler’s Diary (http://daywithlittletraveller.blogspot.com/) za nominację i nominujemy następujące blogi:

  1. http://www.matkasanepid.pl/
  2. http://parentingowy.com/
  3. http://ewelabeztytulu.blogspot.com/
  4. http://www.fajnyrodzic.pl/
  5. http://miniuniq.wordpress.com/
  6. http://zaradna-mama.blogspot.com/
  7. http://zmeczonamama.blox.pl/html
  8. http://pattydanslamaison.blogspot.com/
  9. http://macierzynstwo-bez-lukru.blogspot.com/
  10. http://jajkomadrzejszeodkury.blogspot.com/
  11. http://mama-kangurzyca.blogspot.com/
  12. http://bayushi.posterous.com/
  13. http://harry-potter-kolekcja.blog.onet.pl/
  14. http://www.herbata-ze-szklanki.pl/
  15. http://zpamietnikamatkiwariatki.blogspot.com/

Zasady tej zabawy są następujące:

- nominacja 15 blogów, które Twoim zdaniem zasługują na wyróżnienie;
- poinformowanie o tym nominowanych;
- ujawnienie 7 faktów o sobie – osobie, która Cię nominowała;
- podziękowanie blogerowi, dzięki któremu otrzymało się nominację (u niego na blogu);
- pokazanie nagrody Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
Odfajkowane ;)
Druga zabawa, do której zaprosiła nas Surrealistka (parentingowy.com) to:
A oto jego zasady:

Zasady:

1. Umieść w poście baner z tytułem tagu i linkiem do Kirei – inicjatorki tagu.
2. Odpowiedz na 17 pytań w formie zdjęcia – może to być pojedyncze zdjęcie, kolaż złożony z kilku zdjęć, sfotografowany rysunek, PrintScreen. Ważne, żeby odpowiedź była w formie graficznej, a nie tekstowej – ewentualnie krótki podpis dozwolony :)
3. Postarajcie się, aby większość zdjęć była Wasza własna, a nie np. pobrana z internetu z podaniem źródła. Wtedy ten tag będzie bardziej „osobisty” i ciekawy, choć kilka pytań trochę utrudnia to zadanie (np. w przypadku pytania o życzenie).
4. Otaguj 7 osób :)
Pytania (przetłumaczone z niemieckiej wersji TAGU)
  1. Codziennie widzisz…
  2. Ubranie, w którym „mieszkasz”?
  3. Ulubiona pora dnia?
  4. Coś nowego?
  5. Właśnie tęsknisz za…
  6. Piosenka, która za tobą chodzi…
  7. „Nagłówek” Twojego tygodnia to…
  8. Najlepszy moment tygodnia?
  9. Kim chciałaś/eś być jako dziecko?
  10. Nigdy nie rozstajesz się z….
  11. Co można znaleźć na Twojej liście życzeń.
  12. Twoja miłość od pierwszego wejrzenia.
  13. Coś, co robisz przez cały czas.
  14. Zdjęcie tygodnia?
  15. Ulubione słowo/wyrażenie?
  16. Najlepszy moment roku.
  17. Ktoś, kto zawsze potrafi Cię uszczęśliwić.

A teraz moje odpowiedzi:

  1. Coś nowego – to zdecydowanie u mnie Projekt Londyn ;)

I otagowane przeze mnie 7 blogów:

  1. http://daywithlittletraveller.blogspot.com/
  2. http://ewelabeztytulu.blogspot.com/
  3. http://www.matkasanepid.pl/
  4. http://zaradna-mama.blogspot.com/
  5. http://jajkomadrzejszeodkury.blogspot.com/
  6. http://www.fajnyrodzic.pl/
  7. http://mama-kangurzyca.blogspot.com/

I bardzo Was proszę, nie włączajcie mnie w te zabawy, bo Projekt Londyn 2014 upadnie i nie zostanie zrealizowany ze względu na łańcuszki ;)

Zaszufladkowano do kategorii Z zupełnie innej beczki | Napisz odpowiedź

Segregatory do scrapbooków :)

Ta-dam! Oto są :)

Jak przysiedliśmy wczoraj wieczór do naklejania, wycinania, dopasowywania, itp., to tak się zapędziliśmy, że była 20.30 jak skończyliśmy. I nikt nie płakał, że jest głodny. I nikt nie płakał, że jest śpiący. I w ogóle nikt nie płakał :) mimo wszechogarniającego nas choróbska (znów, sic!).

Dzieciaki bardzo szybko załapały, jaką techniką ma być wykonany segregator i każde z nich zrobiło go w swoim stylu. Nawet Agi i ja się wciągnęłyśmy i chyba troszkę żałowałyśmy nawet, że sobie takich ślicznych segregatorów nie robimy ;).

A efekty – oceńcie sami. I zgadnijcie – który jest czyj:)

This slideshow requires JavaScript.