I ja tam byłam… czyli nasze pierwsze spotkanie w Klubie Mam Ekspertek

W ostatnią sobotę po raz pierwszy połowa Projektu Londyn 2014 uczestniczyła w spotkaniu Klubu Mam Ekspertek. Klub Mam Ekspertek to miejsce spotkań mam blogerek i animatorek kultury, szukających ciekawych pomysłów na rozwój oraz wychowanie dzieci. Inicjatorem jego powstania jest portal Zabawkowicz.pl zabierający na spotkania najnowsze zabawki i akcesoria dla dzieci. Klubowiczki biorą pod lupę wybrane produkty, a następnie dzielą się spostrzeżeniami na swoich blogach.

Spotkanie odbyło się w Kolonii, na warszawskiej Ochocie. My byliśmy tam pierwszy raz – ale to miejsce przyjazne dzieciom – mają nawet plac zabaw, z którego Łobuz z Księciuniem nie omieszkali skorzystać, mimo niezbyt sprzyjającej pogody :).

Poza zwykłymi babsko-matkowymi pogaduszkami o tym i o owym, całe spotkanie poświęcone było zdrowemu odżywaniu się.

Sporą część spotkania zajęło nam gotowanie – ale nie było to zwykłe gotowanie, tylko za pomocą magicznego urządzenia o nazwie Thermomix. Thermomix w kuchni robi prawie wszystko – waży, mieli, tnie, szatkuje, miesza, miksuje, ubija, wyrabia. I parzy kawę! I gotuje na parze!

Gotujemy i wcinamy :) ZDROWO!!!

Jedyne czego Thermomix nie robi, to nie wydłuża doby do 48 godzin ;).  W czasie pracy z Thermomixem przygotowałyśmy i próbowałyśmy: bułeczek z masłem, sorbetu truskawkowego, soku, zupy, mięsa z warzywami na parze i surówki z marchwi.

Jednak jest jedna rzecz, która mnie w Thermomixie poraziła – to jego cena – przekraczająca 4.000 zł. Bo gdyby nawet kupić różne urządzenia spełniające funkcje Thermomixa, to pewnie połowy tej ceny nie uzbieralibyśmy…

Kolejnym punktem spotkania było przedstawienie bajki Leniuchowo (Lazy Town) – filmu o zdrowym odżywianiu i ruchu.

W Leniuchowie wszystko stoi na głowie. Stephanie – optymistyczna dziewczynka o jasnoróżowych włosach – przeprowadza się do Leniuchowa i poznaje wesołą brygadę mieszkańców, a między nimi najbardziej leniwego złoczyńcę na świecie – Robbiego Zgniłka. Na szczęście dla Stephanie nad Leniuchowem nieustannie czuwa także dobrze zbudowany, niezwykle wysportowany, odstający trochę ponad przeciętną superbohater Sportacus, który biega, skacze, robi przewroty i spieszy na ratunek swoim futurystycznym statkiem powietrznym. Sportacus zawsze potrafi uratować sytuację i pomóc dzieciakom z Leniuchowa pokrzyżować najnowsze plany Robbiego związane z leniuchowaniem.

Księciunio i Łobuz odlecieli w trakcie oglądania bajki, wcinając jabłuszka. Potem wzięli udział w małym konkursie wiedzy na temat filmu i otrzymali zestaw nagród dotyczący różnych bohaterów filmowych.

Łobuzowi najbardziej podobało się stwierdzenie dotyczące „słodyczy sportowców” czyli owoców i warzyw. Łobuz generalnie bardzo lubi owoce, więc w momencie kiedy nazwano je słodyczami sportowców po prostu rozpłynęła się ze szczęścia.

Ostatnim punktem spotkania byłą prezentacja kosmetyków Alpaderm przez Panią z firmy BioBella. Alpaderm to kosmetyki do skóry atopowej i alergicznej. Łobuz szczególnie upodobał sobie zapach tych kosmetyków – wąchała wszystkie i smarował sobie rączki, jak wyrafinowana dama.

A na koniec spotkania – dzieciaki dostały prezenty. Zresztą – zobaczcie sami.

Zaszufladkowano do kategorii Klub Mam Ekspertek | Tagi: alpaderm, klub mam ekspertek, leniuchowo, thermomix, zdrowe odżywianie

Mikołajki – zaproszenie

6 grudnia dokładnie wybije pierwszy rok Projektu Londyn 2014. A że okazja podwójna – więc proponujemy spotkanie!

Pamiętacie, że uwielbiam Formy Kolory – o naszej wizycie pisałam tu: KLIK

W Formach Kolorach 7 grudnia od 15.00 do 18.00 Mikołajki z Projektem Londyn! My zapraszamy na nasz „roczkowy” poczęstunek oraz tort, a poza tym – będziecie mogli wziąć udział w dekorowaniu świątecznych ozdób. A zresztą – wszystko przeczytacie na pięknym plakacie:

Jeśli macie jakieś pytania – walcie śmiało, a jeśli chcecie przyjść – po prostu zapisujecie się!

Więc wiecie już gdzie jesteście 7 grudnia między 15 a 18? Na Mikołajkach z Projektem Londyn 2014 w cudownym miejscu, jakim są Formy Kolory!!! Liczę, że przybędziecie tłumnie :)!!!

DO ZOBACZENIA KONIECZNIE!!!

[EDIT] Wstęp płacą wszyscy (i dorośli i dzieci) – to koszt materiałów do ozdabiania. Wstęp wolny dla dzieci do lat 3 z rodzicami.

Zaszufladkowano do kategorii Blog | Tagi: Mikołajki

Świąteczne marzenia

Mikołaj i Aniołek zbliżają się do nas wielkimi krokami, pora zatem na marzenia Księciunia i Łobuza. Mam nadzieję, że będzie inspirująco :)

Księciunio, lat 8, miłośnik klocków, Gwiezdnych Wojen, gier planszowych, karcianych i komputerowych. Lubi czytać lub mieć czytane. Oto jego marzenia. Ciekawe, czy był na tyle grzeczny, żeby Mikołaj i Aniołek spełnili jego marzenia :)

Od lewej strony od góry to:

-klaser na karty kolekcjonerskie z serii Gwiezdne Wojny
-kolejka Lego City
-zestaw startowy do gry karcianej Gwiezdne Wojny
-książki z serii Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai (tu trzeba być ostrożnym, gdyż Księciunio sporo ich już przeczytał)
-Wielka Księga Czytam Sobie
-Encyklopedia Postaci – Gwiezdne Wojny Wojny Klonów.

Z kolei Łobuz, to 4-letnia dziewczynka, lubiąca typowe zabawy dziewczynek, koniki (wszelkiej maści), gry planszowe, książki, zabawki magnetyczne i ostatnio fanka szklaków. Zobaczcie, o co poprosiła Mikołaja i Aniołka:

Na liście Łobuza znalazły się:

-kuferek magnetyczny Janod – wersja z konikami
-książka Wierzcie w Mikołaja
-gra logiczna Club 2%
-komplet Szklaków
-gra planszowa Barbie Miasto Mody
-Wielka Księga Basi.

Gdybym ja, znaczy mama, mogła podpowiedzieć jeszcze coś Mikołajowi, to z pewnością byłyby to takie prezenty dla moich dzieciaków:

To, o co ja chciałabym poprosić dla moich dzieci to:
-Mapownik
-gra Szachy Solo
-spinki od Kubazu i Momilio
-kocyk dla Łobuza (więc już taki dość duży) od Tulibuzi
-i jeszcze Rozrywki Mikołajka.

No to teraz czekamy na wizytę Świętego Mikołaja i Aniołka :)

Zaszufladkowano do kategorii Z zupełnie innej beczki | Tagi: prezenty świąteczne

Warsztat kulinarny w wykonaniu Agi i Nati

Jakiś czas temu zabrałam Nati do kina na film pt. Księżniczka i Żaba. Marzeniem głównej bohaterki jest otworzyć własną restaurację, stąd w filmie pojawiają się różne potrawy i jest gotowanie! Przepisy na ulubione potrawy Tiany zebrane zostały w książce pt. Gotuj razem z Tianą. Przepisy dla dzieci i postanowiłyśmy wypróbować jeden z nich. Nati wybrała Ciasteczka Tatucha.

Są dość proste w przygotowaniu – właściwie można wykorzystać ciasto kruche, z tym że musi być słodkie i to bardziej niż mniej.

Przygotowałyśmy składniki (mąkę sól, masło, cukier, jajko oraz aromat waniliowy) i wpierw należało utrzeć masło z cukrem na gładką masę. Tu skorzystałyśmy z miksera. Następnie dodałyśmy pozostałe składniki. I gdy tak mieszałyśmy te składniki to przyszedł mi pomysł na powtórzenie słówek angielskich – a dokładniej poprosiłam Nati, by powiedziała po angielsku z jakich składników będą ciastka. Świetnie jej poszło! Dodatkowo wyrabiając ciasto ustaliłyśmy z Nati, co będziemy robić w najbliższe dni;-)

Następnie gotowe ciasto podzieliłyśmy na części i wstawiłyśmy do lodówki.

 W czasie gdy ciasto się chłodziło, u Nati pojawił się gość –  Julka, która na wieść o wspólnym szykowaniu ciasteczek bardzo się ucieszyła i od progu domu woła, że też będzie pomagać. Nati korzystając z wolnej chwili zabrała się do przygotowywania deseru z jogurtu. Przepis zna na pamięć – jakiś czas temu znalazła go w książce pt. Dzieci gotują. Kuchnie Świata i poprosiła o kupienie niezbędnych składników (jogurt naturalny, płatki migdałowe, miód i cynamon).

 

Deser jest prosty i dość szybki w przygotowaniu, trzeba go schłodzić przed podaniem. Dziewczynki raz-dwa go przygotowały i pobiegły zająć się lepieniem z modeliny.

A potem wróciłyśmy do ciastek. Po wyjęciu z lodówki ciasto zostało rozwałkowane i dziewczynki zabrały się ochoczo do wykrawania ciasteczek. Odszukałam foremki o przeróżnych kształtach – głównie zwierzątka – okazało się, że mamy ich całkiem sporo w domu. Postanowiłam odrobinę utrudnić dziewczynom zabawę i mogły wykrawać ciastka tylko w takich kształtach, które potrafiły nazwać po angielsku.

Ku mojemu zdziwieniu bardzo szybko wybierały kolejne foremki, nawzajem się przekrzykując i podając co przedstawiają po angielsku. Bez ociągania! A potem było ozdabianie ciasteczek kolorowymi kuleczkami i cukrem. Wreszcie ciasteczka ułożone na papierze do pieczenia powędrowały do piekarnika (wcześniej nagrzanego). I trochę tam za długo były, bo się mocniej zarumieniły i stwardniały. Ale to akurat nie było takie złe, bo dobrze się takie chrupało. Kolejne ciasteczka – już w bardziej tradycyjnych kształtach ozdobione cukrem – piekły się krócej i były miększe. Ciasteczka bardzo się nam udały – do wieczora zostały wyjedzone. A a myślałam, że Nati zabierze je do szkoły jako przegryzkę.

Inne sposoby na ciekawe warsztaty kulinarne dla dzieci znajdziecie także tu:

DZIECKO NA WARSZTAT

Zaszufladkowano do kategorii DZIECKO NA WARSZTAT | Tagi: dziecko na warsztat, gotowanie z dziećmi, Księżniczka i żaba, warsztat kulinarny

WARSZTAT 3 – KULINARIA

No i mamy już koniec listopada, a tym samym – przyszła pora na warsztat kulinarny, czyli trzecią już odsłonę DZIECKA NA WARSZTAT.

Tym razem przesadziłam, przegięłam, poszłam na całość. I dzieciaki pokazały mi, gdzie moje miejsce ;) – czyli w kuchni. Na szczęście, zawsze w odwodzie jest Misiolek, który siłą spokoju ratuje różne, ekm, konfliktowe sytuacje. A ja sobie wymyśliłam, że w ramach naszego warsztatu dzieci przygotują pełny obiad rodzinny z deserem (w sumie trzy dania).

W zasadzie – dzieciaki sprostały 2/3 warsztatu,Łobuz odpadł po pieczeniu babeczek, a Księciunio wytrzymał prawie całość – nie zdzierżył już tylko przygotowania surówek. No dobra, ale ja Wam tu ujawniam tajemnice, a powinnam zacząć od początku.

Siedzicie wygodnie? Zatem – zaczynam Warsztat Kulinarny DZIECKA NA WARSZTAT!

Nasz warsztat podzielony był na trzy części:

1. Nauka składania serwetek

Stwierdziłam, że dla moich dzieciaków, lubiących różne formy zabawy – składanie papierowych serwetek to będzie zupełna nowość. A że idą święta – przy okazji wypróbowaliśmy też kilka wzorów świątecznych. Wszystkie pomysły zaczerpnęliśmy ze strony http://pozytywnakuchnia.pl/pomysl-na/skladanie-serwetek/, gdzie krok po kroku na filmach pokazane jest składanie serwetek płóciennych. No, my takowymi nie dysponujemy, więc wykorzystaliśmy kolorowe, wzorzyste, papierowe serwetki.

Wypróbowaliśmy 4 wzory: krawat, dwie choinki (stojącą i płaską), kieszonkę na sztućce. Tą część warsztatu z dziećmi poprowadził Misiolek, który ma zdecydowanie większe zdolności manualne, więcej cierpliwości i jest dokładniejszy ode mnie. Zresztą moje chłopaki mają wprawę w składaniu papierowych samolotów. A a tym razem bawiłam się w fotografa, więc z góry przepraszam za jakość zdjęć.

2. Nauka nakrywania do stołu

Nakrywanie do stołu to sztuka, której nie może zabraknąć przy okazji nauki gotowania. A że są to umiejętności, które każdy rodzic może szybko u swoich chętnych do pomocy dzieciaków wykorzystać, więc i ja nie omieszkałam przeprowadzić takiej zabawy w nakrywanie.

Księciunio oczywiście już wcześniej rozkładał sztućce do obiadów, ale tym razem postanowiłam nauczyć ich pełnego nakrycia w eleganckiej sytuacji ;).

Za „testerów” posłużyła nam zabawkowa zastawa, a dzieci prześcigały się w układaniu swoich nakryć. Uczyły się nakrywać do posiłku złożonego z zupy lub przystawki, dania głównego i deseru. Zresztą sami zobaczcie.

3. Część właściwa – czyli przygotowanie uroczystego rodzinnego 3-daniowego obiadu.

Nasz obiad składał się z przystawki, dania głównego i deseru.

Na przystawkę była specjalność domu – w końcu musiałam przekazać dalej przepis – czyli pieczywo czosnkowe. Ksieciunio zażyczył sobie dodatkowo sosów – więc trochę pomieszaliśmy też. A pieczywo to bardzo prosta sprawa – generalnie wszystko robi się na oko i według upodobań.

Potrzeba nieco miękkiego masła (ale musi być masło, a nie żaden mix, 82% i ani grama tłuszczu mniej!!!), czosnek i sól oraz oczywiście bagietkę.

Masło mieszamy w miseczce z czosnkiem przeciśniętym przez praskę do czosnku i solą. Bagietkę kroimy w kromki, ale w taki sposób, żeby się nie rozpadła (więc nie do samego końca) i każdą kromkę smarujemy z dwóch stron przygotowanym masłem. Na pięć minut wstawiamy do mocno (200 st. C) nagrzanego piekarnika (ja w opcji góra-dół) i voila! Gotowe :).

Księciunio zażyczył sobie jeszcze sosy do bagietki (zwykle nie robimy), więc na szybko przygotowaliśmy dwa: śmietanowo-czosnkowy oraz keczupowo-majonezowy ;).

Potem przyszła pora na główne danie. Tu przygotowaliśmy potrawy według zupełnie nowych przepisów, choć dania te były nam znane wcześniej. A były to chickensy z pieczonymi ziemniakami.

Do chickensów wykorzystaliśmy pierś z kurczaka pokrojoną w niezbyt drobną kostkę (tak ok. 2 cm), mąkę, jajko oraz bułkę tartą połączoną z pokruszonymi krakersami. Kawałki kurczaka Księciunio panierował w mące potem w jajku i na koniec w bułce z krakersami. Opanierowane – wrzuciliśmy na głęboki olej do czasu aż nabrały złocistego koloru.

Jakieś było nasze zaskoczenie, gdy okazało się, że chickensy są baaaardzo chrupiące z zewnątrz i mięciutkie w środku.

Do przygotowania ziemniaków – użyliśmy nieco oleju, łyżkę mąki na każde 4  ziemniaki oraz przyprawy: sól ziołową i czosnek granulowany. Z tych wszystkich składników przygotowaliśmy taką panierkę, w której obtoczyliśmy ziemniaki, wyłożyliśmy je na blachę i potem przez 40 minut piekliśmy w piekarniku nagrzanym do 200 st. C.

Mama z tata przygotowali w ramach warsztatów jarzyny do obiadu – surówkę z marchwi z sokiem z pomarańczy oraz kalafiora z bułką tartą.

I pora na wielki finał warsztatu – czyli DESER :). Na deser przygotowaliśmy babeczki piernikowe z polewą z białej czekolady. Co było nam potrzebne? Oto przepis:

-dwa kubki mąki pszennej,
-kubek ciemnego cukru,
-pół kubka miodu,
-pół kostki masła,
-cztery jajka,
-kubek śmietanki 30%,
-torebka przyprawy do pierników,
-łyżka cynamonu,
-łyżka kakao,
-dwie łyżeczki proszku do pieczenia,
-polewa czekoladowa.

Masło utrzeć z cukrem, dodać jajka (ucierać dalej przez minutę). Dodać pozostałe składniki i dalej starannie zmiksować. Papilotki włożyć do foremek (same papilotki bez foremek będą się rozchodzić) i do nagrzanego na 180 st. C piekarnika wkładamy. W zależności od wielkości foremek – pieczemy od 15 do 30 minut (najlepiej sprawdzić wykałaczką, czy są już upieczone). Polać polewą (my wykorzystaliśmy białą czekoladę rozpuszczoną w odrobinie mleka).

Oczywiście, w tracie warsztatów, nie zabrakło momentów humorystycznych – na przykład, jak Księciunio stwierdził, że robot kuchenny doskonale nadaje się na broń ;)

Przyznaję się bez bicia, że przy realizacji warsztatów korzystaliśmy z literatury wspomagającej: babeczki pochodzą z książki Cecylka Knedelek i Boże Narodzenie, a inspiracja na chickensy (poza tym, że wymyślił je Księciunio) oraz ziemniaki z książki Dzieciaki od Kuchni. Poza tym przeglądaliśmy też inną literaturę w temacie – zobaczcie sami.

A oto efekt naszych warsztatów – pyszny sobotni uroczysty obiad:

Na koniec warsztatu, dziecięcia me oczywiście wykleiły dzienniczki – mają już po trzy naklejki – bardzo szczęśliwe z tego powodu są!

I dopytują już kiedy następne warsztaty. Relację z następnych warsztatów – świątecznego rękodzieła – będziecie mogli przeczytać już 16 grudnia. Ale zanim grudzień, to zobaczcie jeszcze, co w ramach warsztatów kulinarnych robiły inne mamy ze swoimi dziećmi:

DZIECKO NA WARSZTAT

Zaszufladkowano do kategorii DZIECKO NA WARSZTAT | Tagi: dziecko na warsztat, gotowanie z dziećmi, muffinki piernikowe, warsztat kulinarny

Harry Potter wg Księciunia

Dziś bardzo krótko i humorystycznie.

Księciunio ostatnio dorwał się do mojego laptopa, otworzył w nim program graficzny i stworzył… Harrego Pottera. I zażądał niemalże kategorycznie, żebym się tymże Harrym pochwaliła na blogu. No to voila! Patrzcie, podziwiajcie. Załączam tak, jak Księciunio przygotował rysunek – bez żadnych poprawianek ;)

Może rośnie nam nadzieja polskiej grafiki komputerowej ;)

Przygrywka do warsztatów kulinarnych

Od warsztatu kulinarnego wszystko się zaczęło. Mniej więcej rok temu Księciunio stwierdził, że chciałby chodzić na kółko kulinarne w swojej szkole. Ale zupełnie nam to nie pasowało do innych zajęć, więc obiecałam mu, że takie kółko kulinarne będziemy robić sobie sami w domu.

No i zrobiliśmy. Raz. Przygotowaliśmy wspólnie spaghetti. I potem jeszcze jeden raz – pod koniec roku szkolnego, kiedy to Księciunio stwierdził, że chciałby swojej wychowawczyni (tej od uwagi na temat lizania pędzla) upiec babeczki. I jak je już upiekliśmy to podsumował: a mieliśmy takie warsztaty kulinarne częściej robić.

No i zostawił mnie z tą myślą na wakacje. I z wyrzutami sumienia, że ja matka straszna jestem. Obiecuję i nie dotrzymuję słowa. Myśl kiełkowała, kiełkowała. Najpierw z kulinarnych przerodziła się w różne inne. A potem jeszcze pomyślałam, że zaproszę parę mam. Może choć z 10 innych mam-blogerek się przyłączy. Tak będzie mi łatwiej konsekwentnie realizować plan, jak się zobowiążę nie tylko wobec własnego dziecka, ale też innych matek.

 No i runęło!

A Księciunio w kuchni lubi mi już od dawna pomagać. Niedawno widzieliście zdjęcia z wałkowania ciasta i pieczenia pierników (Magia Świąt), często też pomaga Misiolkowi w pieczeniu sernika (zdjęcie!!!). Układanie produktów na kanapkach, obieranie ziemniaków, pieczenie ciastek. W takie prace włącza się też oczywiście Łobuz. Wsypywanie, podawanie, otwieranie, chowanie, przeliczanie. Dla małych rączek to wspaniały trening.

A już w najbliższy poniedziałek zobaczycie efekty naszego warsztatu kulinarnego – działo się. Znów. Było trochę nerwów, ale wszystko dobrze się skończyło. I przede wszystkim smacznie :). A jak dokładnie – dowiecie się już w następny poniedziałek, 25 listopada – u mnie i u wszystkich innych mam biorących udział w DZIECKU NA WARSZTAT.

Zaszufladkowano do kategorii DZIECKO NA WARSZTAT | Tagi: dziecko na warsztat, warsztat kulinarny

Podsumowanie warsztatów eksperymentów

Matki i tym razem nie zawiodły. Eksperymenty robiły dzieciaki od Stanów Zjednoczonych, poprzez całą Europę, aż do Tajwanu. 1,5-roczne, 2,3,4-letnie. Pięcio-, dziesięcio- i piętnastolatkowie. Chłopcy i dziewczęta. A pewnie i tak najlepiej bawili się rodzice. No albo prawie najlepiej.

Tak było podczas drugiego warsztatu DZIECKA NA WARSZTAT poświęconego eksperymentom naukowym

Najpopularniejszym tematem eksperymentów była woda. Dzieci sprawdzały co pływa, a co tonie, jaki kształt ma woda, która woda jest cięższa – ciepła czy zimna, co w wodzie się rozpuszcza, miesza z nią, a co nie, jakie są stany skupienia wody itp, itd.

Sporym powodzeniem cieszyły się też dwa eksperymenty:

-wybuch wulkanu – przy użyciu sody oczyszczonej, płynu do naczyń i octu,

-jajko zassane do butelki – przy pomocy wypalania tlenu w powietrzu.

Matki też część eksperymentów sfilmowały – więc projekt robi się coraz bardziej multimedialny.

A, i były też matki, które porwały się na to, by robić eksperymenty nie tylko dla swoich dzieci – ale jedna poszła do przedszkola i robiła eksperymenty na żywo z przedszkolakami, a druga – w dziecięcym centrum naukowym razem z Profesorem Ciekawskim ;)

Matki się rozkręcają – a przecież już w poniedziałek warsztat kulinarny. Z backstage’u powiem Wam, że wiem, że przygotowania idą pełną parą. Tu się wyleje, tam się wysypie, gdzieś się przypali, coś nie wypali. Ale możecie być pewni, że i tym razem matki z DZIECKO NA WARSZTAT Was nie zawiodą i na blogach uczestniczących w projekcie znajdziecie mnóstwo inspiracji do gotowania razem z dziećmi.

Zaszufladkowano do kategorii DZIECKO NA WARSZTAT | Tagi: dziecko na warsztat, eksperymenty naukowe dla dzieci

Robótka 2013

Jak to czasem się dziwnie dzieje, że wędrując po blogach można trafić na niesamowite akcje. To trochę jak wyprawa z Władcy Pierścieni – nie wiadomo czasem, gdzie się taką wędrówkę zakończy :).

A ja muszę Wam opowiedzieć, jak dziś wyglądała moja wędrówka i co z niej wyniknęło. Najpierw trafiłam do Mordoklejki zachęcona tytułem wpisu Kalendarz Adwentowy. Ponieważ swoje kalendarze adwentowe pokazywałam w Magii ŚWIĄT, skąd dowiecie się też, że mam świra na punkcie Bożego Narodzenia, zaraz pobiegłam zobaczyć kalendarz Mordoklejki. No i nie zawiodłam się.

U Mordoklejki wyczytałam, że rok temu zazdrościła kalendarza przygotowanego przez O tym, że, więc i tam poleciałam w te pędy – żeby sprawdzić, jak ich kalendarz wyglądał. Nie znalazłam… Ale za to, znalazłam wpis o Mieście książek – akcji, którą widziałam na różnych blogach i wieżę z książek chciałam z dzieciakami zbudować, ale jakoś nie zdążyliśmy. I tam, na samym końcu, przeczytałam o Robótce na nieznanym mi do tej pory blogu Bebeluszek niecodzienny.

Na czym polega Robótka 2013? Tu już pozwolę sobie zacytować z Bebeluszka:

„W Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie mieszka pięćdziesięcioosobowa gromadka podopiecznych – od nieletniego drobiazgu po srebrnowłosych seniorów. Wszyscy oni – intelektualnie, a często również fizycznie niepełnosprawni – z najróżniejszych przyczyn znaleźli w Niegowie swój dom na resztę życia. Takie dzieciaki-starszaki.

Wielu z tej gromadki zdaje sobie sprawę ze swej odmienności i bardzo ją przeżywa. Wielu z nich nie ma już nikogo, kto by o nich pamiętał, niektórzy nigdy nie mieli. Choć rodziny nie da się zastąpić, na szczęście przyjaciół można zawsze sobie znaleźć.

 Stąd i nasza prośba.
Zaprzyjaźnijcie się.
Poprzez kartkę świąteczną.
Do konkretnego mieszkańca.
Ze słowami prostymi i pisanymi od serca.
Niech każdy z nich przez chwilę poczuje się ważny, wyróżniony, wybrany i dostrzeżony.

Ślijcie z Polski, z zagranicy, z krańców świata, z nowoodkrytych galaktyk.

Każda kartka waży tyle samo.
Czyjś uśmiech.
A do tego solidnie dokłada odbiorcy do poczucia własnej wartości (Czy to nie fajne?).
Oni nie umieją czytać, ani liczyć.
Wasze życzenia będą im czytać opiekunowie.
Wszystkie formy artystycznego wyrazu są dozwolone. Piszcie prozą, wierszem, rymujcie po częstochowsku (szczególnie dla Urszuli), wysyłajcie życzenia w wersji audio, a jeśli zabraknie Wam słów rysujcie – serca, słońca, uśmiechy. Potnijcie na kartki futro ze sztucznego susła, odetnijcie konar Waszej choince lub zanurzcie długopis w olejku z pomarańczy, tak by kartkę można było „czytać” ręką, nosem, czy policzkiem. Zróbcie kartkę na szydełku lub wytnijcie życzenia na świątecznym pierniku. Nie stawiamy żadnych granic Waszej wyobraźni!
Ślijcie zatem i nie martwcie się, czy dla każdego będzie po równo. Pamiętając, ile dobrych słów spłynęło do Niegowa w ubiegłych latach, wierzymy, że i w tym roku dla każdego wystarczy z górką. Niegowiacy rozpytywani na okoliczność „kto dostał najwięcej?” odpowiadają radośnie: „”WSZYSCY!”
Do tego, uprzedzając pytania, w jedną kopertę można włożyć wiele kartek.
Prosimy o kartki z życzeniami. Jeśli chcecie dołączyć świąteczny podarek – śmiało! Niech Wam w tym pomoże załączona charakterystyka głównych bohaterów i bohaterek. Prosimy jedynie, pamiętajcie, nie konkurujemy z akcjami formatu „Szlachetnej Paczki”. To nie nasz kaliber. O codzienne potrzeby Niegowiaków dbają ich opiekunowie. Nie trzeba zatem ryżu, mąki, czy proszku do prania, tu potrzeba bardzo konkretnego potwierdzenia, że ci ‘inni’ nie są odrzuceni, że są ważni dla naszego „normalnego” świata.
Cóż oferujemy Wam w zamian?
- Ich radość, jaką tylko oni potrafią się cieszyć. Trudno ją opisać, ale może zdjęcia zdołają uchwycić choć fragment.
- Ich pamięć o Was w wieczornych pacierzach.
- I nasze głębokie, Kaczki i Bebe, przekonanie, że TAKIE dobro zawsze wraca do właściciela. Rozmnożone i dorodne jak wystawowe króliki z rodowodem.
To, co?
My piszemy.
A Wy?
I oby i tym razem dało radę, bo oni tam czekają.
Jak nikt na świecie.”
Mam nadzieję, że czujecie się zachęceni tym tekstem do przygotowania kartki świątecznej dla podopiecznych Domu w Niegowie. Dla Was to tak niewiele – dla nich – BARDZO DUŻO :).
Szczegóły – adres domu i informacje o jego mieszkańcach znajdziecie na blogach pomysłodawczyń całej akcji:
Bebe: http://bebeluch.blogspot.de/p/robotka-2013.html
Kaczki: http://la-terra-del-pudding.blogspot.com/2013/11/ogoszenie-nadzwyczajne-jest-robotka.html
Więc, szask, prask i ślijcie piękne karteczki :)
Zaszufladkowano do kategorii Z zupełnie innej beczki | Tagi: kalendarz adwentowy, kartki świąteczne, Robótka 2013

Magia ŚWIĄT

Wiecie, że ja uwielbiam listopad? Szczególnie w drugiej połowie… A nawet nie zgadniecie dlaczego. Bo zaczynam wtedy już przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia.

Generalnie, to ja mam lekkiego fiola na punkcie Bożego Narodzenia. Choć pewnie niektórzy mogliby się spierać, co do użycia słowa „lekkiego” ;).

UWIELBIAM! UWIELBIAM! UWIELBIAM!

A magia Świąt stała się dla mnie jeszcze większa, odkąd urodziły się dzieciaki. Kocham przeżywać z nimi ten czas przygotowań do Świąt!

Kalendarze Adwentowe ręcznie przygotowywane, pierniki, kartki świąteczne, prezenty, listy do Mikołaja i Aniołka, ozdoby choinkowe, ubieranie choinki. Te zapachy, te kolory, ta atmosfera, ten czas…

Kalendarze adwentowe przygotowane specjalnie dla Księciunia (uczulenie na czekoladę uniemożliwiało mu korzystanie z takich zwykłych). Ten wyżej – z różnymi zabaweczkami, ten niżej – ciasteczka bez czekolady :)

W połowie listopada zaczynamy od przygotowania ciasta na pierniki, które musi poleżakować przynajmniej dwa tygodnie. Wtedy też zapędzam dzieciaki do pisania, rysowania, wyklejania listów do Mikołaja. A dużo, dużo wcześniej zaczynam buszowanie po sklepach, sklepikach i witrynach w poszukiwaniu odpowiednich inspiracji na „mądre” prezenty dla dzieci. Staram się też je zainspirować ;).

Nasze piernikowe szaleństwo – także domek z piernika i nasza duma – ubiegłoroczna piernikowa szopka, która zdobyła pierwsze miejsce w szkolnym konkursie. Były i zwierzątka i trzej królowie i gwiazdy…

W między czasie przymierzamy się do przygotowywania kartek i ozdób. Staram się, żeby nasze kartki świąteczne co roku wyglądały inaczej.

W pierwszy lub drugi weekend grudnia szykuję też pierogi – według przepisu mojej mamy, z kiszoną kapustą i pieczarkami (takie lubię najbardziej na Wigilię!) – oraz uszka do barszczu (z grzybami). Takie pierogi szykuję tylko raz w roku – mrożę, a w Wigilię wrzucam do wrzątku :). Razem z pierogami szykuję też zakwas do barszczu (tzw. barszcz kiszony), a razem pieczemy pierniki. Po pieczeniu – pierniki jeszcze leżakują do Świąt, choć wcześniej dekorujemy je.

Od początku adwentu lubimy też oglądać filmy świąteczne i czytamy książeczki z naszej świątecznej biblioteki.

Obowiązkowym punktem oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia jest przedstawienie lub koncert. Do tej pory byliśmy na Szopce Krakowskiej w Teatrze Lalka i 3 razy na koncercie muzyki filmowej Disney’a. Zawsze jest to ogromne przeżycie.

Zaszufladkowano do kategorii Kreatywnik | Tagi: Boże Narodzenie, ozdoby świąteczne, pierniki, pierogi