Ostatnio przybyło sporo nowych czytelników bloga. Część pyta mnie o co chodzi z tym Londynem w nazwie bloga. Szybciej będzie, jak wyjaśnię to raz, a dobrze. I powiem Wam jeszcze skąd wziął się ten pomysł.
Inspiracje były dwie: wycieczka do Londynu z okazji okrągłych urodzin oraz – nie uwierzycie – film o gotowaniu. Ale od początku.
W listopadzie 2011 roku wyjechałyśmy z Agi na parę dni do Londynu. Obie uwielbiamy to miasto i znamy dobrze angielski, więc wyjazd był na prawdę trafiony. Podczas wędrówek natknęłyśmy się na wiele miejsc związanych z różnymi bajkami. A ponieważ nasze rodziny często podróżują wspólnie, wymyśliłyśmy, że jak Łobuz trochę podrośnie – czyli w 2014 roku – wybierzemy się właśnie w taką podróż. I że przed podróżą dzieci przeczytają książki związane z Londynem i obejrzą filmy i dowiedzą się o Londynie więcej zanim tam pojedziemy.
Pomysł kiełkował podczas naszej wycieczki. A jeszcze jednego wieczoru w Londynie, kiedy wróciłyśmy do naszego lokum (dzięki Wojtek :-)), schodzone i z obolałymi nogami, obejrzałyśmy taki niezbyt nowy film – Julie i Julia. To taki film o tym, jak pewna niespełniona pisarka postanawia przygotować ponad 500 dań z książki kucharskiej Julii Child w 365 dni. Swoje starania i postępy opisuje na blogu. I mnie się wtedy zapaliła lampka – a może tak prowadziłybyśmy bloga o naszych przygotowaniach do londyńskiej wyprawy???
No i tak to się zaczęło… Od tamtego czasu dzieciaki przeczytały już prawie wszystkie książki związane z naszą wyprawą i obejrzały wszystkie filmy: Misia Paddingtona, Piotrusia Pana, Harrego Pottera, 101 Dalmatyńczyków i Dzwoneczka. Do przeczytania został jeszcz Sherlock Holmes (choć widzieli już wersję filmową z Tomem i Jerrym). Nasze życie domowe zaczęło się bardzo kręcić wokół wyjazdu do Londynu – żebyście widzieli z jaką nabożnością wrzucają nasze oszczędzone 5-złotówki do świnki :).
Do wyprawy coraz bliżej, a przed nami wciąż jeszcze najważniejsze decyzje – zakup biletów i rezerwacja noclegów. Ja główkuję już nad grą miejską – mam poszczególne pomysły, jednak brak mi „POMYSŁU” – motywu przewodniego, właściwego zakończenia, puenty. Ale mam nadzieję, że któregoś dnia po prostu się obudzę i będę wiedzieć ;).
Teraz już wiecie, skąd się wziął Projekt Londyn i dokąd zmierza. Choć teraz to już dużo więcej, niż tylko jedna podróż. Mam nadzieję, że znajdujecie tu inspiracje na wspólny czas z dziećmi. Przynajmniej ja chciałabym, żeby tak było
JA już się nie mogę doczekać Waszych wrażeń po-wycieczkowych:)) Zazdroszczę dzieciakom takiej mamy, organizację masz w małym paluszku:)) Oj jak ja chciałabym być taka ogarnięta:)
, a Ty to niby taka nieogarnięta…
bede wypatrywać relacji z Londynu w lipcu:)
, mam nadzieję, że będzie ciekawie
oczywiście tez śledzę i wypatruję
Ja bym nie znalazła! Aż żal myśleć, co będzie, jak już wyjedziecie i skończy się przygoda… chyba że obiecasz, że zaraz po tym zaczniecie szykować kolejną
Jak wyjedziemy – to dopiero będzie przygoda
A na kolejną – mamy już pomysł:-)
Cały czas trzymam kciuki, a puenta się sama znajdzie… zobaczysz!!
:*
od początku Wam kibicuję i też czekam na relację z wyprawy
Znam już tę historię Ale chętnie do niej wróciłam
Już znałam tę historię, ale tym razem oglądałam fotki z synem, który stwierdził zazdrośnie, że co tam Londyn, w Dębicy też mamy takiego zegarka i czerwony autobus:-p. Nie mogę się juz doczekać relacji z wyprawy.
to się nazywa pasja i inspiracja w jednym:)
ej no jedźcie już…. ciekawa jestem Waszych przygód tam!!!!! :)))
Jejku, dziewczyny, dziękuję za tyle miłych słów i że tu jesteście