W sobotę był dzień kobiet. A jak dzień kobiet – to manifa. A ja byłam w sobotę na manifie blogerek rodzinnych. (prawie) Każda z nas uzbrojona w atrybut blogerki parentingowej, czyli dziecko, wczesnym sobotnim popołudniem ruszyła okupować ursusowską MamamiJę.
Ursus – dobre miejsce na manifę
Miejsce manify, specjalnie oddalone od centrum, żeby nie wzbudzać zamieszek w dużych skupiskach ludzi, zachwycało kolorami.
Na szczęście, nasza manifa była bardzo pokojowa i nie spowodowała strat w ludziach i sprzętach. Chyba, że mówimy o znacznym ubytku kawy, gofrów i jabłecznika w MamamiJi.
Dylemat
Na manifę zabrałam tylko Łobuza – chłopaki w tym czasie miały swoje męskie sprawy w postaci pierwszej wycieczki rowerowej w tym roku. Choć muszę Wam przyznać, że Księciunio wahał się niemalże do ostatniej chwili. Między nim, a Łobuzem wywiązał się nawet taki dialog zakończony stwierdzeniem Łobuza (dla niewtajemniczonych – w wieku 4,5 roku):
Zastanów się, czy chcesz być z tatą, czy tam, gdzie są blogerki.
Postulat zasadniczo miałyśmy jeden – organizacja comiesięcznych spotkań na babskiej, blogerskiej kawie. Robiłyśmy bardzo dużo hałasu, choć niektórym zupełnie to nie przeszkadzało.
Manifa i jej dyskusje programowe
Były też dyskusje programowe, tak zażarte, że nie organizatorzy manify nie mogli przeprowadzić zaplanowanego warsztatu z wytwarzania naszych materiałów propagandowych – mydełek i świec. W trakcie dyskusji programowych pojawiały się tematy tak ważne, jak bostonka, ospa i półpasiec, praca w/z domu, powrót do pracy po macierzyńskim/wychowawczym, zwalnianie z pracy po tymże powrocie po macierzyńskim/wychowawczym czy pierwsze dni dziecka w żłobku/przedszkolu.
Ale najważniejsze było to, że na manifie byłyśmy „kółku wzajemnej adoracji” lub jak kto woli – „grupie trzymającej warszawskie blogi rodzinne” ;). A kogo nie było – wciąż do kółka wzajemnej adoracji dołączyć może pisząc, najlepiej do Hafiji na FB. Więc prosimy fochów nie stroić, tylko się dołączać – żeby potem nie było -a ja nie wiedziałam, a ja coś tam, coś tam i hejt gotowy! Poza moimi dotychczasowymi blogowymi koleżankami z Warszawy, jak Polisz Mam i Dzieciole, Wypaplani, Mifufu, Milion Feet Above the Ground, Milowe Wzgórze, Moje Dolce Vita, Synek Mukolinek, Koralowa Mama poznałam też nowe koleżanki, które do naszej manify się przyłączyły: Janku Mój, Mamoholiczka, Rocking Twins, Liliija. Kierowniczką całego zamieszania była Hafija i jako szefowa obdarowała nas na koniec spotkania – każda z nas dostała paczkę z oprowiantowaniem (#darylosu) w postaci misia i czegoś o czym Hafija zabroniła mi pisać – ot, taka pomanifowa cenzura :P.
Łobuz szalała – znaczy manifowała z nami
Łobuz po tej całej manifie była tak zmęczona, że padła w autobusie ;).
Widać że spotkanie udane
Ach te nasze manify:)))) Cmok, cmok do następnego!:)
Do następnego
Ha ha ha – zawsze możemy zrobić kółko dyskusyjne
No jasne
Oj działo się :). To nasze koło adoracji, cieszy mnie ogromnie. Serdeczności i wnet widzimy się.
Do zobaczenia już za moment!
Ja tez chce!
Pisz do Hafiji :-), a ja Cię dziś dodam do grupy!