Pamiętacie, jak pisałam Wam o blogu English with Little Ant? Już wtedy byłam zachwycona! Więc nie wahałam się ani chwili, kiedy Kasia prowadząca tego bloga zaproponowała mi udział w jej projekcie.
Celem projektu, według jego autorki jest zachęcenie mam do domowego nauczania angielskiego. Mamy zaproszone do projektu są proszone o przeprowadzenie lekcji według scenariusza lekcji English with Little Ant.
I ja uczę angielskiego z Małą Mrówką
My z racji zainteresowań Łobuza wybrałyśmy temat CATS (koty dla niewtajemniczonych;)). Łobuz wiedziała już trochę wcześniej, że będziemy się uczyć angielskiego – i ciągle tylko pytała, kiedy będziemy się bawić w naukę angielskiego.
Mama Małej Mrówki jest niesamowita – co dzień zamieszcza jakieś nowe materiały, dzięki którym możecie uczyć dzieci angielskiego. Ja zdecydowałam się na naukę Łobuza, bo Księciunio już trochę inne zainteresowania ma ;).
Koty, koty, wszędzie koty!
Zaczęłyśmy od kolorowania kota – nazywania go, opowiadania czy jest mały czy duży. Hania ponieważ już od września ma zajęcia z angielskiego (te za złotówkę ;)), ma już pewien zasób słów. Przede wszystkim – zna kolory. I przy kolorowaniu kota opowiadałyśmy sobie o tych kolorach. I wyszedł nam
Red cat with green face
Potem dorysowywałyśmy brakujące części kotka i starałyśmy się je nazywać (Łobuz zna je dzięki piosence Head, shoulders, knees and toes:
Dalej liczyłyśmy ile kotków jest na obrazku – tu Łobuz nie ma żadnych problemów – do dziecięciu radzi sobie po angielsku całkiem nieźle. A że kotki były 4 – to Łobuzowi bardzo dobrze szło. Żeby zobrazować ile to 4 – Hania narysowała 4 proste kreseczki.
Były też inne zadania: przebieranie kota, rysowanie kota z ręki, składanie kota z kół (tu wprowadziłyśmy słowo „circle”), Łobuz narysowała też głowę kota i jego ogon.
Nauka angielskiego z Małą Mrówką to świetna zabawa!
Przez dobre pół godziny świetnie się razem bawiłyśmy z Łobuzem. Nie było chłopaków – więc jedyną trudnością było jednoczesne mówienie po angielsku, tłumaczenie po polsku Łobuzowi co ma robić i robienie zdjęć. Ale zauważyłam też, że Łobuz, nawet jeśli nie umie jeszcze odpowiedzieć poprawnie na to, co ja mówię po angielsku, to coraz więcej rozumie i na moje słowa – reaguje właściwie.
Bardzo mnie to cieszy, że oboje z Księciuniem poczynili w tym roku ogromne, jak na ich dziecięce możliwości, postępy w angielskim.
A Was – zapraszam na blog English with Little Ant, gdzie znajdziecie sporą biblioteczkę materiałów do angielskich zabaw z dziećmi, a także rady Mamy Mrówki, jak najefektywniej wykorzystywać angielski w zabawie!
Podziwiam, ja jakoś nie mam samozaparcia. Może dla tego, że sama nie czuje sie dobra w językach. Mam tylko nadzieję, że moje dziecko jak dorośnie nie odziedziczy tej cechy po mnie.
No tak, ja w angielskim czuję się jak ryba w wodzie i widzę, że maluchy pomału też chwytają!