#Takasytuacja Zdarzyło się Wam kiedyś zgubić dokumenty? Tak wszystkie – dowód, prawo jazdy, dowód rejestracyjny, karty bankomatowe plus mnóstwo innych dokumentów i danych. Tak? No to wiecie jakie to jest „przyjemne”. Takie chwile grozy…
Zamieszanie
We wtorek odbierałam Księciunia z Pałacu Młodzieży z akrobatyki. Telefon od Misiolka:
- Cześć, gdzie jesteście?
-Już wychodzimy. Zaczekajcie na nas z Łobuzem.
-Słuchaj, a nie widziałaś gdzieś moich dokumentów?
Ja w ferworze ubierania siebie, Księciunia i ogarniania swoich rzeczy i jego klamotów odpowiedziałam na odczep:
-Nie, nie kojarzę. Porozmawiamy, jak się spotkamy, ok, bo teraz chciałabym już szybko wyjść.
Kiedy się spotkaliśmy – okazało się, że dokumentów wciąż nie ma. Przypomniałam sobie, że w sobotę zamawialiśmy pizzę i Misiolek płacił kartą. Oboje uspokoiliśmy się, że pewnie leżą, gdzieś w domu. Wracając w samochodzie zbytnio się nie martwiliśmy.
Gdzie są dokumenty?
Ale jednak, kiedy weszliśmy do domu, jeszcze w butach obszukaliśmy najbardziej prawdopodobne miejsca porzucenia dokumentów. Najpierw ja, potem Misiolek. I nic.
Nagle oświecenie! Przecież, jak dostawca przywiózł pizzę, to powiedział, że zapomniał terminala i Misiolek musiał zapłacić gotówką. A jak poszedł po gotówkę, to chyba odłożył dokumenty na półce przy drzwiach, przy których czekał dostawca.
-OMG! Pewnie dostawca je zabrał!!!
-I co teraz?
-Trzeba zadzwonić do pizzerii, poprosić o nazwisko dostawcy, a następnie zgłosić kradzież na policję. I zastrzec wszystkie dokumenty.
Chwile grozy
Przed oczami przemknął mi cały scenariusz takiej sytuacji, włącznie z tym, że pan pewnie zdążył nabrać nam już kilka kredytów i że w tej sytuacji być może cały Projekt Londyn legnie w gruzach. Po prostu chwile grozy.
Ale na słowa „kradzież na policję” ożywił się Księciunio:
-A co się stało? Kto coś ukradł?
No więc tłumaczę, że chyba dostawca i chyba dokumenty tatusia.
Na to Księciunio:
-Te takie w brązowym etui?
-No tak, te. A co?
-Poczekajcie. Bo to etui leżało na moim łóżku i ja myślałem, że tatuś mi je dał do zabawy.
Detektyw Pablito Incognito
W tym momencie, ze swojej kryjówki między łóżkiem a ścianą wyciągną zaczepiony na takiej zwijanej smyczy plecaczek, z plecaczka wyciągnął tekturowe pudełko, a jak otworzył pudełko:
-SĄ! SĄ!!!
Słyszeliście ten łomot? To właśnie spadał nam obojgu kamień z serca.
Tak więc, ten tego, uważajcie, co zostawiacie na łóżku swoich dzieci, bo mogą pomyśleć, że robicie im prezent ;).
No to nieźle Zeszłabym na zawał
Hehe, dobrze, że nie użył kart w Smyku
ojej jaka ulga- dobrze że na zakupy sam jeszcze nie chodzi Chyba też bym miała zawał. My najczęściej szukamy kluczyków do auta
dzieciaki sa niesamowite. U mnie podobna sytuacja z ubiegłego tygodnia. Zadzwoniła znajoma, że organizuje babski wyjazd fitnes do Egiptu w czerwcu i czy mam ochotę oderwać się od pracy. Na co ja oczywiście się zgodziłam i chciałam sprawdzić ważność paszportu przed dokonaniem rezerwacji. Trzy dni szukałam paszportu wściekła, bo z nowa roczną wizą do Rosji. Jak zawsze w takich sytuacjach modlitwa do świętego Antoniego. Kiedy skończyłam się modlić miałam wewnętrzne przekonanie, że paszport jest w domu. Znów poszukiwania i nic
mój Mati 7 lat spokojnie jadł kolację i kiedy się zorientował czego tak szaleńczo poszukuję odpowiedział, że wie gdzie jest mój paszport. Zanurkował pod moje robocze biurko, gdzie była nieznana mi półeczka, wyjął paszport, pocałował i z radością oświadczył: ” widzisz mamo to ja jestem św. Antoni” , a widziałam że tam leży jak bawiliśmy się w chowanego.
Ufajmy naszym dzieciom i dzielmy się z nimi również troskami, bo ich spryt jest nieoceniony.
haha dobre
Ja ostatnio pisałam o takich sytuacjach, które w podróży mogą spowodować wieeele kłopotów. Najlepiej mieć wersje elektroniczne, tak w razie WU