Dziś będzie więcej zdjęć niż tekstu. Bo po prostu zdjęcia mówią same za siebie. Sherlock Holmes kazał dzieciom szukać w Muzeum Historii Naturalnej i zapewnił im mnóstwo zagadek. To pojechaliśmy.
Coraz więcej listów
Okazało się, że rano na dzieciaki czekał list z wykreślanką. Do wykreślanki było kilkanaście haseł do odgadnięcia – a zagadki porozsiewane były po całym Muzeum Historii Naturalnej.
Czekać? Nie czekać?
Ale zanim weszliśmy do Muzeum Historii Naturalnej – przy wyjściu ze stacji South Kensington przywitała nas gigantyczna kolejka. Przerażeni, że czekanie zajmie nam co najmniej godzinę – postanowiliśmy się rozdzielić na trzy grupy. Agi poszła sprawdzić „za czym kolejka ta stoi”. Misiolek zabrał dzieciaki na oglądanie eksponatów stojących przed Muzeum, a ja stanęłam w kolejce. Zanim jeszcze Agi wróciła ze zwiadu, kolejka znacznie się przesunęła i postanowiliśmy zaczekać.
I to była dobra decyzja.
Wchodzimy do Muzeum Historii Naturalnej
Tuż przy wejściu przywitał nas Dippy- potężnych rozmiarów szkielet dinozaura diplodoka.
A potem było już tylko całe mnóstwo wspaniałości – tak, że chyba dnia by mi nie starczyło, żeby to opisać:
-piekielna kuchnia z modelami domowych robali wielkości melona
-drzewo z ogromną liczbą odmian kolibrów
-wspaniała podróż – dosłownie! – do wnętrza ziemi
-galerie ze wspaniałymi kamieniami szlachetnymi i pięknymi minerałami
-pień 1300-letniej sekwoi
-naturalnej wielkości model i szkielet walenia błękitnego i innych ssaków (nie tylko) morskich
-i na koniec – sala z dinozaurami, gdzie na zwiedzających czeka pełnowymiarowy warczący T-Rex.
A i tak nie zobaczyliśmy wszystkiego, choć spędziliśmy w Muzeum Historii Naturalnej prawie cały dzień – niemalże do zamknięcia. W każdej z części Muzeum znajdują się sklepy z pamiątkami – dopasowane tematycznie do danego obszaru zwiedzania. Oczywiście – dzieci nie odpuściły pamiątek – choć poprosiliśmy je o zakupy za z góry określoną kwotę.
Najśmieszniejszym hasłem dzisiejszego dnia było porównanie jajka kolibra – które jest najmniejszym ptasim jajkiem na świecie – do tic-tac’a :). A poniżej jeszcze trochę ciekawych zdjęć z Muzeum Historii Naturalnej
Rozwiązujemy zagadki od Sherlocka, planujemy trasę i … kolorujemy!!!
Każdy kawałek podłogi jest dobry na chwilę odpoczynku
Łobuz postanowiła się zdrzemnąć. Weszła mamie na ręce, przyłożyła głowę i już spała
Dzieciaki zachwyciła „słodka” łasiczka
A tu rozwiązanie zagadki – kto ma większy mózg – człowiek czy płetwal błękitny.
Przygoda, której nikt nie zamawiał
Dzieci były nieco zawiedzione – bo dwóch zagadek nie udało się nam rozwiązać. Na szczęście, są to takie pytania, na które odpowiedzi będziemy mogli znaleźć w internecie. Jednak – dziś było to już niemożliwe – po pierwsze dlatego, że w miłej włoskiej lodziarni świętowaliśmy urodziny kierowniczki wyprawy (hm, hm, to moje ;)), a jak już postanowiliśmy wracać – okazało się, że nasz Overground nie kursuje (i to nie dlatego, że jest już późno – w zasadzie – nie wiedzieliśmy dlaczego). Tak więc, mieliśmy dodatkową nieplanowaną przygodę w postaci poszukiwania połączenia do domu (wiecie, a’la E.T. go home!). Musieliśmy wsiąść w inną linię Overgroundu, a potem przesiąść się na autobus. Dla dzieciaków była to frajda – bo znów mogły jechać na piętrze autobusu z samego przodu – a to na prawdę jest fajne przeżycie.
No dobra – bateria mi już siada – zatem na dziś będzie koniec relacji :). Jutro, bladym świtem wymykamy się do Niny z Nasze Rodzinne Podróże na śniadanie w stylu angielskim :), a potem – nieco zwalniamy tempo. Bardzo szybko kończą się nam napoje – więc czekają nas jutro małe zakupy. A potem – jeszcze odwiedzimy Big Bena i okolice :).
***
Jeśli spodobała się Wam relacja z Muzeum Historii Naturalnej – zapraszamy też na relację z drugiego dnia naszej wyprawy do Londynu śladami bajek
Cudowności! Od dinozaurøw to by moje dzieci nie wyszły już intensywny ten Wasz urlop.
Baaardzo :), choć jeszcze dajemy radę. Ale jutro – już nieco wolniej, mam nadzieję
Superancko! Wspaniała wyprawa. Wszystkiego najlepszego kochana, spelnienia marzeń!
Dzięki
Piękne zdjęcia i zapewne wspomnienia. Mialam przyjemnosć być w Muzem Historii Naturalnej w Paryżu i widzę, że podobnie jest w Londynie – ogrom wypchanych zwierząt. Zdaje sobie sprawę, że tak pewnie ma być – ale mnie to osobiście odrobinę przeraża
Uwielbiam to muzeum. Jest świetne. T rex też zrobił na mnie wrażenie.
Zdj z dedykacją dla mnie pod B.Bena proszę!
Marta – pamiętam – będzie dziś – jak pogoda dopisze, choć na razie równo leje Ale liczymy na to, że jednak jeszcze zmieni się na lepszą!
TRZYMAM KCIUKI ! ! ! ! :*
Och, Londyn, chciałoby się znów tam być.
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!!! NHM to jedno z naszych ulubionych miejsc w Londynie!
cudownie! czytam z wypiekami na twarzy! pozdrawiam cieplo wszystkich wycieczkowiczow!
Wspaniała relacja.
Pingback: Londyn - dzień czwarty | Projekt Londyn 2014Projekt Londyn 2014
Kolejki mnie przerażają, ale … widać, że warto bylo trochę poczekać
Szkoda, że w W-wie nie ma takiego muzeum …
Jest – jest Centrum Nauki Kopernik – wydaje mi się, mimo wszystko, że jest fajniejsze, bo dzieciaki mogą wszystkiego dotykać i eksperymentować
W CNK są też dinozaury i ekspozycje o zwierzętach i roślinach? Jakoś sobie nie przypominam, ale byłam tam kilka lat temu, więc może coś się zmieniło. Pamiętam, że w CNK były głównie ekspozycje i eksperymenty z zakresu „science” (fizyka, chemia).
Eeee, nie zupełnie… Ale te dinozaury i zwierzęta to była chyba najsłabsza część MHN.
Super , powiem Ci,że nie wiem jak Ty to ogarniasz i podziwiam Cię za to, że tak pięknie to przygotowałaś, aż zazdroszczę dzieciakom. Sama bym chętnie wzięła udział w takiej przygodzie.
No, dzieciaki chyba sobie nie zazdroszczą, bo generalnie wszystkie (poza Łobuzem, który za bardzo nie kuma ;)) marudzą… Ech, życie
Bardzo fajna relacja, tak ciekawie przedstawiona, ze aż mam ochotę tam się wybrać A, że dzieciaki marudzą, to typowe Pozdrawiam, też z Londynu
Dzięki! Oj, marudzą, marudzą ;). Wybierzcie się koniecznie!!!
Ach
Sabino, podeślij kiedyś linki z relacjami z muzeów na ten blog:
http://dolnyslaskdlauli.blogspot.com/2014/03/czy-warto-chodzic-z-dzieckiem-do-muzeum.html
O właśnie, zapomniałabym! Dzięki za przypomnienie
Pingback: Blogerzy o dzieciach w muzeum |