No i matka to zrobiła! Zmieniła pracę!!! Z cieplutkiej posady w centralnej administracji rządowej, w której spędziła prawie 12 lat pracy postanowiła wypłynąć na nieznane wody funkcjonowania organizacji pozarządowych. Dlatego to zrobiłam? Skąd ta zmiana?
Bycie urzędnikiem mianowanym w centralnej administracji rządowej jest niemalże pracą marzeń. Do podstawowej pensji dochodzi dodatek za wysługę lat, kolejne stopnie urzędnicze (w przypadku pozytywnych ocen okresowych, możliwość awansu jest średnio co 4 lata), a także dodatkowy urlop naliczany w zależności od liczby lat przepracowanych dla rządu. Do tego umowa o pracę na czas nieokreślony z praktycznie zerową możliwością zwolnienia z pracy i niezły pakiet socjalny. No żyć, nie umierać.
Przez dwanaście lat pracy matka zdążyła zarządzać całkiem sprawnie 10-osobowym zespołem, realizować projekty z funduszy europejskich, także ciekawe projekty międzynarodowe, tworzyć „wielkie” i „wiekopomne” dokumenty STRATEGICZNE :). Pracowałam też przy organizacji Polskiej Prezydencji w UE. To nie jest tak, że jak usiadłam raz za biurkiem, to 12 lat robiłam to samo. Nie. Kilka razy zmieniałam zakres zadań. Zmiana była wpisana w mój rozwój.
Matka nie może narzekać na przełożonych – zawsze bardzo w porządku, choć o bardzo różnych osobowościach. Byli wizjonerzy, byli zadaniowcy, byli młodsi i byli starsi. Wszyscy profesjonaliści.
Wiem, zaraz na mnie wsiądziecie, że przecież w administracji to tylko kawka i pogaduszki. Ale nie w tej, w której ja pracowałam. A od niemalże samego początku pracowałam w administracji związanej bardzo ściśle z funduszami europejskimi. Głównie w tej jej części odpowiedzialnej za zaplanowanie tego, na jakie działania w skali makro fundusze będą przeznaczane. To nie była praca, jak w administracji. To była praca, jak w przedsiębiorstwie, w którym oczekują od Ciebie wyników. Szef często stawiał przede mną cel i życzył sobie, żeby po prostu został osiągnięty, a dobór środków (oczywiście w granicach prawa) należał do mnie. Młodzi, kreatywni ludzie z pomysłami na to, jak zmieniać Polskę na lepszą.
Dwanaście lat mojej pracy w administracji rządowej to praca z 7 rządami i pod kierownictwem 7 ministrów. Najmilej wspominam chyba pracę w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego za rządów Ś.P. Grażyny Gęsickiej. Wtedy wiedzieliśmy, że nic nie jest w stanie nas ograniczyć, jeśli będziemy mieć sensowne pomysły. Tworzyliśmy nowe, młode ministerstwo, które nie było ograniczone pierdylionem biurokratycznych procedur. A większość stanowili pracownicy merytoryczni, a nie kadry, księgowość, administracja ministerstwa. Niestety, z biegiem czasu to się zmieniło…
A najgorzej? Najgorzej wspominam niestety pracę pod „panowaniem” odchodzącego rządu Premiera Tuska. Dlaczego? Ten blog nie jest miejscem takich wyznań, więc więcej już nic nie napiszę ;), choć wskazówką dla Was powinno być słowo „panowanie”. Choć zawsze będę bardzo szanowała przedostatniego ministra, z którym przyszło mi współpracować.
Żartuję sobie tylko, że po moim odejściu z administracji rządowej Premier Tusk podał rząd do dymisji – czyżby nie mogli beze mnie dalej pracować?
No to zmiana!
Tak, czy inaczej – postanowiłam robić niemalże to samo, co do tej pory, ale z drugiej, a w zasadzie – z trzeciej strony. Zmiana ze sfery rządowej do pozarządowej.
Zmiana pracy w biurze na pracę w domu. Zmiana znanej, ciepłej posady, na zupełnie nową, nieznaną, niepewną. Dlaczego? Chyba potrzebuję nowy wyzwań. I to WYZWAŃ, pisanych z dużej litery. Chyba ta pewność jutra zabijała we mnie kreatywność pracową. Fakt, mogłam się kreatywnie wyżywać tu, na blogu. Ale dotychczasowa praca nakładała na mnie też ograniczenia związane z blogowaniem. M.in. zakaz publicznego manifestowania poglądów politycznych, gdy te poglądy coraz bardziej chciały się manifestować.
Co jeszcze mnie skusiło? Praca w domu z możliwością dosyć swobodnego kształtowania godzin pracy, oczywiście przy założeniu, że praca będzie wykonana :). I znów możliwość kształtowania czegoś na nowo. I możliwość dalszego samorozwoju, bo to dla mnie w pracy bardzo ważne. I w zasadzie nie mam na myśli szkoleń – tylko rozwój poprzez pracę właśnie.
Poza tym, jak to mówią – NO RISK NO FUN.
Także – trzymajcie za mnie kciuki!
A czy Wam zdarzyło się porzucić stałą, pewną pracę w poszukiwaniu wyzwań? Bardzo jestem ciekawa Waszych doświadczeń. Jak taka zmiana się Wam udała?
Ciągle się zastanawiam nad zmianą… ale jeszcze się boję, jeszcze szukam…
No i powodzenia oczywiście w realizacji wyzwań!
Szukaj. To nie kosztuje. Myśl, analizuj. Zastanawiaj się. A jak napotkasz swoją szansę – po prostu ją poznasz
trzymam kciuki! będzie dobrze
TRZYMAM KCIUKI !!!
w pełni rozumiem … wypalenie, czasem niestety trzeba podjąć ryzyko, złapać życie za rogi , zmienić coś … jak nie teraz to kiedy?
Ja Cię podziwiam. Znając życie, nigdy ale to nigdy nie zrezygnowałabym z „ciepłej posadki” na takich warunkach:). Ale to tylko świadczy o tym, ze jesteś taka jak się przedstawiasz na blogu. Powodzenia:)
Umi, zaintrygowałaś mnie. Co to znaczy „jesteś taka jak się przedstawiasz na blogu” – jak się przedstawiam na blogu? Jak mnie widzisz?
Jako świetna babkę, która nie boi się życia i wie czego chce. A przy tym nie boi się do tego dążyć:)
Moja doga! Od początku września zamiast ciepłej posadki i pewnej pensji postanowiłam otworzyć własne DG i żyć z niepewnym jutrem Na razie same wyzwania i to WYZWANIA, ale jak to mówi Sabina z projektlondyn – NO RISK NO FUN! Trzymajmy za siebie kciuki – będzie git!
No witaj! To prawie, że na jednym wózku jedziemy. Ja jeszcze nie DG, choć przyznam – błąka się po mojej głowie. Trzymam za Ciebie mocno Będzie GIT!
Też chyba bym porzuciła pracę i postawiła wszystko na jedną kartę, jeżeli to miałoby mnie uszczęśliwić. Powodzenia!
P.
Gratulacje i powodzenia!!! Ja ciagle uwazam, ze moja ciepla biurowa posadka tylko mnie ogranicza, ale nie ma odwagi jej tak po prostu rzucic
Póki co nie mam odwagi na zmiany choć pokusa jest ogromna, ale plany też mamy poważne więc póki co odkładam zmiany na inne czasu
Trzymam kciuki Sabinko i powodzenia życzę!
Trzymam kciuki, ale jesteś bardzo kreatywną osobą więc powiedzie Ci się
Wiesz… jak tak czytałam Twój tekst to pomyślałam, że ta Twoja była praca niezwykle ciekawa i satysfakcjonująca musiała być. I zastanawiam się co będziesz teraz niezwykłego robić? Bo wiem, że niezwykłe to być musi
W zasadzie to samo, tylko z jeszcze większą samodzielnością.:-)
Ja w tym roku spontanicznie rzuciłam pracę, bo kolidowała mi z macierzyństwem, a już dzień później miałam nową posadę A dziś rozpoczęłam swoją przygodę z kolejną korporacją, ale – na jeszcze lepszych warunkach. Z czasem pomyśle o własnej DG, ale… najpierw muszę ogarnąć swoje życie prywatne
Brawo dziewczyno!:-)
Trzymam kciuki Obyś z nowej pracy na swoim była jeszcze bardziej zadowolona niż z poprzedniej
Życzę Ci powodzenia! Nowe wyzwania to trochę jak sporty ekstremalne U mnie takie zmiany, że zaczynamy z dzieciakami edukację domową…
Powodzenia!!! Na pewno będzie dobrze. Ściskam
Sabina PODZIWIAM Cię za odwagę, za ryzyko, za łapanie wiatru w żagle – ja nie potrafię tak, a chciałabym bardzo
Zmiany, zmiany – lubię zmiany i wyzwania, ale jednocześnie się ich boję. W najbliższym czasie nas też czekają zmiany, ale … opowiem Ci jak się spotkamy (bo mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie chwilkę na kawę na przełomie października i listopada )
Dorota, powiedz tylko kiedy . No i oczywiście nie będzie nas na Wszystkich Świętych.
kciucze i chyle czoło!
Dzięki
Ale Gęsicka raptem przez 2 miesiące pracowała to trudno jednak o weryfikację, Natomiast EB to przeciez zdecydowanie najbardziej spektakularne efekty pracy miała …
Gęsicka zarządzała MRRem przez ponad dwa lata, nie dwa miesiące… I nie chodzi o efekty tylko o traktowanie ludzi
fakt EB wydaje sie byc specyficzna, ale nam teraz jednak efektów trzeba. co do Gęsickiej to mialam dane z Wiki a Ciebie podziwiam- odwazna dziewczynka jestes – sama bym sie na to nie zdobyła.. powodzenia
Oj, to chyba nie doczytałaś – była ministrem w dwóch rządach – Marcinkiewicza i Kaczyńskiego. To ona negocjowała perspektywę na lata 2007-2013. Zobacz:http://pl.m.wikipedia.org/wiki/Gra%C5%BCyna_G%C4%99sicka