Szkoła moich marzeń

Gdy Ksieciunio dwa lata temu szedł do pierwszej klasy, byłam pełna obaw. Nie tak bardzo bałam się tego, czy da sobie rady. Bardziej obawiałam się tego, że zostanie upchnięty w tory schematycznego myślenia pod rozwiązania według klucza.

Teraz po dwóch latach nauki i z rozpoczętą trzecią klasą, mogę powiedzieć, że na razie jest nie najgorzej. Pewnie, nie jest to szkoła moich marzeń, ale mam wrażenie, że szkoła, do której chodzi Księciunio jest już w połowie drogi do osiągnięcia tego stanu.

A jaka jest szkoła moich marzeń?

szkoła moich marzeń

źródło: http://www.superbelfrzy.edu.pl/edu-refleksje/szkola-marzen-gotowiec/

1. Dzieci są traktowane indywidualnie

Każdy z nas jest inny. Tak samo różnią się dzieci. Każdy ma naturalne predyspozycje do pewnych działań, dlatego każdy powinien być traktowany indywidualnie.

Jeden kocha matematykę, drugi – uwielbia wymyślać opowiadanie, jeszcze inny pięknie maluje, śpiewa lub gra na instrumencie.

Jeden jest spokojny, drugi – szybko się nudzi. Trzeci – potrafi uczyć się tylko w ruchu.

Wiem, że przy klasie liczącej 20 osób i więcej ciężko w ciągu 45 minut poświęcić osobny czas każdemu z uczniów. Ale na pewno można próbować rozwijać mocne strony dzieci.

Tym, które mają zdolności matematyczne (choć podobno wszystkie dzieci przychodząc do szkoły je mają ;)) – dać ciut trudniejsze, bardziej ambitne zadania, zaproponować napisanie opowiadania dzieciom, które lubią wymyślać historyjki czy zorganizowanie wystawy prac plastycznych dzieci uzdolnionych w tym kierunku. To są drobiazgi, ale dzieci docenią takie wyróżnienie.

W ten sposób uczymy też dzieci, że ludzie są różni, ale wszyscy mają jakieś swoje mocne strony. I nie ma potrzeby wyśmiewać się z tego, że ktoś nie umie/rozumie matematyki, skoro np. pięknie maluje.

2. Pisanie ręczne na równi z pisaniem na klawiaturze

Powiedzcie mi proszę, jak wielu z Was w swojej pracy pisze ręcznie? Jak często? Myślę, że zbytnio się nie pomylę, jeśli powiem, że w większości zawodów, gdzie wymagane jest pisanie, stosunek ręcznego komputerowego tekstu jest jak 1:9. Albo i mniej.

A za 15-20 lat, kiedy nasze malutkie teraz dzieci będą wkraczać na rynek pracy, ten stosunek będzie jeszcze bardziej na korzyść pisania na klawiaturze.

Wciąż jednak mimo bardzo dużego nacisku na naukę pisania ręcznego, szkoły nie kuszą się o naukę pisania bezwzrokowego na klawiaturze. A przecież pisanie płynne na klawiaturze dwoma rękoma, to jak nauka gry na fortepianie. Wspaniale wpływa na stymulowanie obu półkul mózgowych i usprawnia koordynację manualną.

3. Więcej pracy projektowej i zespołowej

Działanie w zespołach, realizują wspólnie projekty powinno być dużo częściej stosowane w polskich szkołach. Tego między innymi bardzo zazdroszczę szkołom, które uczą zgodnie z zasadami Montessori.

W ten sposób – na małych projektach – dzieci uczą się określania celu swojej pracy, do którego będą dążyć, planowania kolejnych kroków, doboru odpowiednich środków do osiągnięcia celu i zasobów, które będą im potrzebne. W ten sposób doceniają też różnorodność charakterów między nimi – bo przecież zespół projektowy powinien być zróżnicowany na tyle, by jego członkowie mogli zrealizować różne działania.

Takim projektem może być np. przygotowanie zielnika klasowego, wystawienie sztuki czy opowiedzenie kolegom o historii jakiegoś miejsca. A w starszych klasach – mogą to być projekty bardziej naukowe.

Praca projektowa wyrabia w dzieciach umiejętności, a nie tylko daje wiedzę, która niewykorzystywana zalega gdzieś w ich mózgach.

4. Więcej nauki przez zabawę!

Dzieci to ciągle dzieci i uwielbiają się bawić. A nauka przez zabawę przychodzi bezboleśnie.

Na rynku jest całe mnóstwo świetnych gier, które można wykorzystać w procesie nauczania. Poczynając od szachów, przez Scrabble, Monopoly, gry historyczne jak Znaj Znak czy inne, jak choćby Był sobie człowiek. To tylko przykłady. O ile łatwiej jest zrozumieć coś, kiedy wiemy, do czego możemy to potem wykorzystać.

Nawet Lego nadaje się do nauki, co udowadniałam Wam nie tak dawno podczas Warsztatu Matematycznego w ramach DZIECKA NA WARSZTAT. Nie wspomnę już nawet o zestawach Lego do konstruowania i programowania, bo przecież te zajęcia z robotyki Lego biją chyba wszelkie rekordy popularności. Najchętniej włączyłabym wykorzystanie Lego do podstawy programowej ;)

5. Rodzice w szkole

Jak patrzę sobie czasem na aktywność niektórych rodziców w życiu szkoły, gdzie ich dzieci spędzają większość dnia, to ręce mi opadają. I nie chodzi wcale o to, że mają przychodzić i siedzieć w szkole, czy chodzić z dziećmi na wycieczki. Ale chyba raz w roku są w stanie poświęcić jedno popołudnie, żeby na przykład poszukać fajnego miejsca, w które klasa ich dziecka mogła by pójść na wycieczkę? Albo mają ciekawą pracę/hobby, o którym mogłyby dzieciakom opowiedzieć?

Jakoś tak mało w szkole budowania społeczności. A jeśli my rodzicie pokazujemy dzieciom, jak bardzo nie lubimy chodzić do ich szkoły, to dlaczego one, widząc nasze zachowanie mają mieć inne odczucia?

Interesujcie się bardziej szkołą, bo to przecież też o Wasze dzieci chodzi!

6. Połowa zajęć powinna odbywać się poza szkołą

Tak! Tak właśnie uważam. O ile łatwiej zrozumieć, zapamiętać coś, czego samemu się doświadczyło. A jak dzieci mają zapamiętać wygląd drzew i dopasować do nich liście, skoro nie wychodzą do parku na poszukiwanie liści?

Powstaje też dużo różnych miejsce edukacyjnych, które mają świetną ofertę dla szkół i to zarówno dla młodszych klas, jak i dla starszych. Są też muzea, teatry, koncerty, wystawy, zoo, gospodarstwa i całe mnóstwo innych możliwości (np. też wizyty w fabrykach). Wszystko zależy tylko od pomysłowości nauczyciela.

***

Chciałabym bardzo, żeby szkoła publiczna starał się działać zgodnie z maksymą konfucjańską:

Po­wiedz mi, a za­pomnę. Po­każ mi, a za­pamiętam. Pozwól mi zro­bić, a zrozumiem.

W szkole marzeń nie trzeba siedzieć dużo w ławkach, a ruch jest równie ważny, jak nauka. W szkole moich marzeń umiejętności dostarcza się na równi z wiedzą. W szkole moich marzeń pokazuje się, jak praktycznie wykorzystać zdobytą wiedzę i umiejętności.

Nie uważacie, że taka szkoła byłaby dużo fajniejsza dla dzieci, ciekawsza i dzieci chodziłyby do szkoły z większą radością?

A Wy macie pomysł na szkołę Waszych marzeń? Jaka byłaby idealna szkoła, w której Wy/Wasze dzieci chcielibyście się uczyć?

Jedna myśl nt. „Szkoła moich marzeń

  1. Tak naprawdę niewiele trzeba, aby dzieci czuły się docenione, a szkoły nie traktowały, jako zło konieczne. Całe szczęście, że patrząc na edukację młodych nauczycieli widać, że są zaangażowani w to, co robią i starają się, aby dzieciom było, jak najlepiej.
    P.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz