Wiecie, że lubimy Małą Warszawską Jesień? Na pewno wiecie, bo pisałam już o niej nie raz. Nawet w ubiegłym tygodniu – kiedy pisałam o tym, co można przez weekend robić w Warszawie. Dziś o tym, co nas urzekło na festiwalu tym razem.
Mała Warszawska Jesień, to festiwal, który w bardzo przystępny sposób pozwala młodym melomanom na ze współczesną muzyką. To bardzo nietypowe instalacje i wydarzenia muzyczne. Tam poznaliśmy dominobajki, na których oparłam swój pomysł warsztatu muzycznego DZIECKA NA WARSZTAT. Tam Księciunio i Łobuz poznawali dźwięki kosmosu, a w zeszłym roku razem z Kwartludium wyruszyliśmy w podróż muzyczną po krainie czarów, żeby się przekonać, co jest po drugiej stronie lustra.
W tym roku wernisaż Małej Warszawskiej Jesieni odbył sie w warszawskiej Królikarni. Już sama Królikarnia to miejsce nieco tajemniecze, bajkowe – wszak to muzeum rzeźby na świeżym powietrzu.
Co nas – a w zasadzie dzieci – czekało tym razem na MWJ? Były to dwie instalacje muzyczne przygotowane przez Erwina Stache.
Zaczarowana dorożka
Pierwsza z nich to Muzyczna dorożka. Te białe pojazdy zdobyły serca dzieci już na samym początku. Najfajniejsze było to, że dorożkę każde z dzieci mogło samo wypróbować.
Przy popychaniu dorożki wydobywa się z niej melodia. Ale, ale, wszystko zależy od prędkości z jaką poruszamy dorożką. Tyle tylko, że prędkościomierz nie pokazuje nam kilomentrów na godzinę a tempo muzyczne: largo, andante, maestoso, presto. Dodatkowo, w Parku Królikarnia porozstawiane są znaki podobne do drogowych, które małych melomanów informują, że nie wolno jechać szybciej niż w tempie adagio lub nie wolniej niż andante ;).
Łobuz z Księciuniem wypróbowali wszystkie tempa – zgadnijcie, jakie tempo najbardziej odpowiadało Księciuniowi :D?
Z zaczarowaną kukułką
Kiedy skończyliśmy przejażdżkę dorożką, przyszła pora na posłuchanie drugiej instalacji – orkiestry zegarów z kukułką. Kto czytał opowiadania z cyklu Nati, Księciuni, Łobuz i wehikuł czasu, ten wie, że zegary z kukułką są nam bliskie.
Każdy z zegarów z kukułką zamontowany w Królikarni wydaje dwa , co przy odpowiedniej koordynacji pozwala by zagrały melodię. My słyszeliśmy Eine kleine nacht music oraz hymn Francji.
Co ciekawe – kukułki czasem, ni stąd ni zowąd wydają nieoczekiwane odgłosy przyrody – np. krowy czy innego zwierzaka. Tworzy to świetny efekt humorystyczny, bo przecież nikt nie spodziewa się, że w takiej poważnej bądź co bądź orkiestrze usłyszy tak nieoczekiwany dźwięk.
Obie instalacje możecie odwiedzać w Królikarni do 28 września.
W sobotę w ramach MWJ mieliśmy jeszcze w planach odwiedzenie Słuchodrzewiska w Łazienkach Królewskich, ale tak pochłonęła nas realizacja pierwszego warsztatu w II edycji Dziecka na Warsztat, nie zdążyliśmy. Na szczęście MWJ trwać będzie jeszcze w przyszły weekend i mam nadzieję, że tym razem nie zabraknie nam czasu, żeby skorzystać z trego, co jeszcze w jej programie.
Byliśmy w Fabryce Trzciny na Małej Warszawskiej super koncert
Ale macie fajnie! A taka krowa musiała być nie zła!