Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni

No tak – dzieciaki na feriach. Księciunio na obozie z Pałacem Młodzieży, Łobuz na pisemne zaproszenie pojechała do Dziadków, Agi i Nati.  Rodzice zostają sami – hura! Pewnie myślicie, że rodzice przez dwa tygodnie będą odpoczywać?

Czytaj dalej

Blogi parentingowe – czyli jakie?

Chciałam podzielić się z Wami dziś moją własną typologią blogów parentingowych – rodzinnych. Bo blogi rodzinne, to wbrew autorom kategorii BLOG ROKU nie tylko „Ja i moje życie”. To praktycznie cały przekrój blogosfery.

Zacznę od tego, co mi najbliższe – blogi parentingowe-podróżujące. Do takich blogów zaliczam siebie :). Ale nie tylko. To też W podróży przez życie, Nasze rodzinne podróże (d. Zara Little Traveller), Hani podróże małe i duże, Dookoła Polski z Kacprem i KubąKlub Nomadów.

Druga kategoria – to blogi rodzinne o gotowaniu wspólnie z dziećmi i dla dzieci. Do takich blogów mogę zaliczyć Jedzonko malucha, Matka weganka i jej dziecko, Mama alergika gotuje.

Trzecia kategoria – to blogi modowe dla dzieci – głównie ubrania, ale nie tylko. Do tej kategorii blogów zaliczyłabym Księżycową szufladę, Bobofashion i Aparat – moje trzecie dziecko.

Są też blogi, które piszą głównie o książkach dla dzieci – to bardzo wartościowe blogi, bo promują czytelnictwo i książki. Tu mogę polecić Synkowe czytanie, Czytanki-przytulanki, Książeczki synka i córeczki, Poczytaj mi, Mama czyta czy Zaczytani.

W grupie blogów rodzinnych – są blogi, które traktują rodzicielstwo jako styl życia. Ta część blogów dla mnie najbardziej zbliżona jest do czegoś, co nazywam dziennikarstwem społecznym. Do takich zaliczyłabym Parentingowy, Matka do góry nogami, Hafiję, Tekstualną, Piegami do góry, Potwory wózkowe, Matka jest tylko jedna.

Są blogi, które dzielą się swoją kreatywną twórczością przygotowaną dla dzieci i wspólnie z dziećmiKreatywnik, Kreatywnym okiem, My home and heart, Rękami mamy, Kreatywnie w domu, Twórcza rodzina

Są blogi, które przedstawiają rodzicielstwo z humorem i dystansem – tu widzę przede wszystkim Matkę Sanepid i Matkę Godzilli.

Są blogi – w których rodzicielstwo jest na pierwszym miejscu, ale też pokazane jest jako część życia – Polisz mam i dzieciole, Herbata ze szklanki, Mama trójki.

Są też mamy, które na swoim blogu piszą głównie o dzieciach – o ich rozwoju – są to swoiste pamiętniki maluchów.

To, co przedstawiłam powyżej, to oczywiście tylko przykłady blogów parentingowych. Jest ich dużo, dużo więcej, a nazwy tych, które przytoczyłam, znalazły się nie przez przypadek, ale dlatego, że są to też blogi, które po prostu lubię czytać.

Zatem widzicie, że blogi wrzucane do worka parentingowe – to cała gama różnorodnych blogów. Znaleźć wśród nich można praktycznie wszystkie rodzaje blogów, ale pokazane przez perspektywę rodzicielstwa, zmiany w życiu, która pojawia się wraz z małym człowiekiem oraz czerpania radości z bycia rodzicem. I to jest właśnie piękne. Ta różnorodność. To, że sięgając do jednego, drugiego czy trzeciego bloga mam pewność, że znajdę tam właśnie to, czego szukam.

Mam nadzieję, że i Wy to znajdujecie – u mnie i na innych blogach rodzinnych.

Co mi się nie udało do tej pory

Zwykle czytacie u mnie o sukcesach odniesionych przez Projekt Londyn. Dziś będzie o tym, co mi się na blogu nie udało w minionym roku. I nie robię tego, żeby się samobiczować czy użalać nad sobą. Tylko żeby mieć punkt odniesienia i wiedzieć, co trzeba jeszcze poprawić i nad czym popracować.

Po pierwsze No nie ukrywajmy – blogosfery nie zdobyłam, choć bardzo cieszę się z grona moich stałych czytelników. Liczba odsłon powoli, aczkolwiek, systematycznie, rośnie :).

Po drugie Częstotliwość moich wpisów pozostawia wiele do życzenia ;). Ale jak tylko mam wenę (co okazuje się być ulotne, szczególnie bo bardziej aktywnych pisarsko dniach) i nie jadę wieczorem nosem po podłodze – czeka na Was gotowy, cieplutki wpis :).

Po trzecie Nie zrobiłam tyle, ile powinnam była dla rozpromowania Projektu Londyn, znalezienia partnerów i sponsorów. Cóż, to chyba nie jest moja mocna strona ;).

Po czwarte I jest mi z tego powodu ogromnie wstyd – nie wydrukowałam jeszcze wizytówek, które Misiolek zaprojektował już w drugim miesiącu funkcjonowania bloga. I co? I na Blogowigilii było mi tak łyso, gdy każda z dziewczyn dawała mi swoją wizytówkę, a ja? Oj, to wielki minus :/

Po piąte Nie przeniosłam bloga na własny serwer. No, to już grubsza operacja. I mogę tylko powiedzieć, że popracujemy nad tym razem z Misiolkiem w tym roku.

Po szóste Nie, nie ma już po szóste. Wszystko inne zaliczam jako UDANE.

Skąd wziął się Projekt Londyn

Ostatnio przybyło sporo nowych czytelników bloga. Część pyta mnie o co chodzi z tym Londynem w nazwie bloga. Szybciej będzie, jak wyjaśnię to raz, a dobrze. I powiem Wam jeszcze skąd wziął się ten pomysł.

Inspiracje były dwie: wycieczka do Londynu z okazji okrągłych urodzin oraz – nie uwierzycie – film o gotowaniu. Ale od początku.

W listopadzie 2011 roku wyjechałyśmy z Agi na parę dni do Londynu. Obie uwielbiamy to miasto i znamy dobrze angielski, więc wyjazd był na prawdę trafiony. Podczas wędrówek natknęłyśmy się na wiele miejsc związanych z różnymi bajkami. A ponieważ nasze rodziny często podróżują wspólnie, wymyśliłyśmy, że jak Łobuz trochę podrośnie – czyli w 2014 roku – wybierzemy się właśnie w taką podróż. I że przed podróżą dzieci przeczytają książki związane z Londynem i obejrzą filmy i dowiedzą się o Londynie więcej zanim tam pojedziemy.

Pomysł kiełkował podczas naszej wycieczki. A jeszcze jednego wieczoru w Londynie, kiedy wróciłyśmy do naszego lokum (dzięki Wojtek :-)), schodzone i z obolałymi nogami, obejrzałyśmy taki niezbyt nowy film – Julie i Julia. To taki film o tym, jak pewna niespełniona pisarka postanawia przygotować ponad 500 dań z książki kucharskiej Julii Child w 365  dni. Swoje starania i postępy opisuje na blogu. I mnie się wtedy zapaliła lampka – a może tak prowadziłybyśmy bloga o naszych przygotowaniach do londyńskiej wyprawy???

No i tak to się zaczęło… Od tamtego czasu dzieciaki przeczytały już prawie wszystkie książki związane z naszą wyprawą i obejrzały wszystkie filmy: Misia Paddingtona, Piotrusia Pana, Harrego Pottera, 101 Dalmatyńczyków i Dzwoneczka. Do przeczytania został jeszcz Sherlock Holmes (choć widzieli już wersję filmową z Tomem i Jerrym). Nasze życie domowe zaczęło się bardzo kręcić wokół wyjazdu do Londynu – żebyście widzieli z jaką nabożnością wrzucają nasze oszczędzone 5-złotówki do świnki :).

Do wyprawy coraz bliżej, a przed nami wciąż jeszcze najważniejsze decyzje – zakup biletów i rezerwacja noclegów. Ja główkuję już nad grą miejską – mam poszczególne pomysły, jednak brak mi „POMYSŁU” – motywu przewodniego, właściwego zakończenia, puenty. Ale mam nadzieję, że któregoś dnia po prostu się obudzę i będę wiedzieć ;).

Teraz już wiecie, skąd się wziął Projekt Londyn i dokąd zmierza. Choć teraz to już dużo więcej, niż tylko jedna podróż. Mam nadzieję, że znajdujecie tu inspiracje na wspólny czas z dziećmi. Przynajmniej ja chciałabym, żeby tak było :-)

Witaj Nowy Roku!

Wszyscy piszą podsumowania starego roku, ja jednak wolę napisać, co czeka Was na Projekcie Londyn 2014 w tym roku.

Zaczynamy od Dziecka na Warsztat. Pierwsze warsztaty już 27 stycznia – będą to warsztaty muzyczne. My nasze przygotowania zaczynamy już w najbliższą niedzielę – 5 stycznia. Ale na razie nie mogę Wam zdradzić, co to będzie.

Kolejne warsztaty będą się odbywały co miesiąc, zgodnie z harmonogramem, z publikacją zwykle w ostatni poniedziałek miesiąca.

Możecie też liczyć na kolejne informacje o Klubie Mam Ekspertek – zarówno relacje ze spotkań, jak i opinie o nowych i ciekawych produktach. Najbliższe wpisy powinny pojawić się jeszcze w tym tygodniu.

W czerwcu zapowiada się wielkie spotkanie mam – uczestniczek pierwszej edycji Dziecka na Warsztat oraz wielki finał w postaci warsztatu niespodzianki.

A już w lipcu – pewnie około 9-10 lipca – wyruszymy, żeby zrealizować naszą wielką londyńską przygodę – wyprawę śladami bajek. Wyprawa potrwa 2 tygodnie, a ja postaram się Was na bieżąco informować o jej przebiegu :-)

Od września – z pewnością ruszymy z drugą edycją Dziecka na Warsztat, przygotowaniem przewodnika po Londynie i … O, z pewnością mój niespokojny duch coś mi jeszcze podsunie ;)

Widzicie zatem, że przed nami pracowity rok i z pewnością wiele będzie się działo i tu i na funpage’u Projektu Londyn 2014.

WITAJCIE W NOWYM ROKU!!! I zapraszam Was do regularnego śledzenia naszych przygotowań, pomysłów i podróży.

Mikołajki – zaproszenie

6 grudnia dokładnie wybije pierwszy rok Projektu Londyn 2014. A że okazja podwójna – więc proponujemy spotkanie!

Pamiętacie, że uwielbiam Formy Kolory – o naszej wizycie pisałam tu: KLIK

W Formach Kolorach 7 grudnia od 15.00 do 18.00 Mikołajki z Projektem Londyn! My zapraszamy na nasz „roczkowy” poczęstunek oraz tort, a poza tym – będziecie mogli wziąć udział w dekorowaniu świątecznych ozdób. A zresztą – wszystko przeczytacie na pięknym plakacie:

Jeśli macie jakieś pytania – walcie śmiało, a jeśli chcecie przyjść – po prostu zapisujecie się!

Więc wiecie już gdzie jesteście 7 grudnia między 15 a 18? Na Mikołajkach z Projektem Londyn 2014 w cudownym miejscu, jakim są Formy Kolory!!! Liczę, że przybędziecie tłumnie :)!!!

DO ZOBACZENIA KONIECZNIE!!!

[EDIT] Wstęp płacą wszyscy (i dorośli i dzieci) – to koszt materiałów do ozdabiania. Wstęp wolny dla dzieci do lat 3 z rodzicami.

Zaszufladkowano do kategorii Blog, Wydarzenia | Tagi: Mikołajki | 15 odpowiedzi

Będzie się działo!!!

Nowy rok szkolny należy powitać z przytupem, bo oj! Będzie się u nas działo!!!

Już za dwa dni, w środę po południu – możecie liczyć na ekskluzywny wywiad z autorem Misia Paddingtona – Panem Michaelem Bondem!!! Tak, tak, dziś przyszedł list :)

Zaraz potem, w sobotę – Projekt Londyn będzie gościł na Spotkaniu Mam Blogerek vol. 2 – tym razem w Krakowie. Z pewnością na blogu będzie szczegółowa relacja!

Szykuję także spory projekt edukacyjny – rąbka tajemnicy uchylę już za tydzień w poniedziałek. Na razie – sza!

Na dniach rozpocznę też nowy cykl czytelniczy – Zieloną Poczytalnię.

Mamy też plany na nieco dalszą przyszłość (choć to jeszcze wciąż będzie ten rok) – taką już trochę bardziej zimową.

No i oczywiście cały czas szykujemy się do Projektu Londyn. To już tylko 10 miesięcy do wyjazdu :)!!!

W każdym razie – już się dzieje i będzie się działo jeszcze więcej! Zaglądajcie do nas regularnie :) Zapraszamy!!!

Dzień Blogów

Dziś, w ostatni dzień sierpnia przypada Dzień Blogów.

Dzień Blogów obchodzony jest 2006 roku, a jego głównym założeniem jest promowanie blogosfery i zainteresowanie czytelników innymi kulturami. Tego dnia, blogerzy wskazują pięć ciekawych blogów i polecają je swoim czytelnikom.

Zatem i ja przedstawię Wam dziś pięć szczególnych blogów. Każdy będzie inny. Choć każdy mamowy. Każdy uwielbiam czytać, bo każdy jest … szczególny właśnie.

W podróży przez życie to wspaniały blog o cudownych podróżach – wcale nie takich dalekich, ale bardzo urokliwych :).

Projekt: Człowiek to szczególny blog mamy Szarańczy, która ma więcej pomysłów na kreatywne zabawy z dziećmi, niż ja włosów na głowie. A jej zabawkowa kuchnia z kartony sprawiła, że poprosiłam, żeby mnie zaadoptowała ;).

Cięty język i piękny Kosmyk, nic dodać, nic ująć – to Matka! Jest tylko jedna.

Wspaniała ręką do pisania i malowania, słynne „kółka”, pięknie ubrane w słowa „dziś” – Z krainy deszczowców – mam nadzieję, że się spotkamy, jak już dojedziemy do Londynu.

No i pierwsza blogująca babcia, którą znam – Babka Polka - też matka Potwory Wózkowej.

Nie myślcie sobie, że to wszystkie blogi, które polecam. Jest ich co najmniej setka. Ale zgodnie z zasadą dnia blogów – moja wybrana „wielka piątka”.

A z okazji dnia blogów – kochani, wszystkim piszącym życzę kolejnych setek czytelników i milionów odsłon, spowodowanych Waszymi inspirującymi tekstami. A wszystkim czytelnikom – żebyście się u nas na blogach czuli, jak u siebie :).

Kwadratura Koła

Dziś sobie ponarzekam. Nie znacie mnie raczej z tej strony – bo zwykle jestem optymistką (wręcz niepoprawną), bardzo aktywną i nie mam czasu na użalanie się. Ale dzisiejsza pogoda pozwala mi uczynić od tej zasady wyjątek.

Bo ja się ostatnio, proszę Państwa, zmagam. Sama ze sobą się zmagam.

Bo po trzech latach zawodowego miotania się odnalazłam swoje miejsce.

Odnalazłam to, co chciałabym robić, w czym jest mi dobrze.

Coś co daje mi niesamowitego POWERA!

Już dawno żadna praca tak mnie nie kręciła…

W czym jest problem zatem, czemu marudzę?

Bo to, co tak mnie kręci jest nie koniecznie dochodowe. Przynajmniej na razie nie jest.

Dochód przynosi na razie praca ku chwale ojczyzny.

Nie, nie narzekam na nią. To jest coś, co zawsze chciałam robić. Tyle tylko, że już długo w tym siedzę i robi się to dla mnie nudne. I znalazłam coś porywającego…

A żeby to, co mnie kręci było dochodowe – musiałabym mu poświęcać 8 godzin dziennie – jak w normalnej pracy.

Przynajmniej w założeniu mogłoby być dochodowe.

A! I musiałabym zrezygnować z obecnej pracy – bo ona niestety wyklucza zarabianie gdzieś indziej. Taki lajf!

A dochód potrzebny – choćby po to, żeby zrealizować cele Projektu Londyn i samą wyprawę…

Na razie widzę dwie opcje.

Pierwsza – praca zostaje po staremu, a ja nocami, rankami i weekendami robię to, co mnie kręci, ryzykując zaniedbanie dzieci i męża i narażając się na zły humor tego ostatniego ;)

Druga – rzucam pracę, staram się rozkręcić „moje cudo”, ryzykując brak dochodu, zaprzepaszczenie wyjazdu do Londynu i totalne zubożenie mojej małej rodziny.

Tak czy siak – kiepsko.

Potrzebuję trzeciej opcji. Nie mogę jej znaleźć. Pomóżcie…

Cóż robić? Jak żyć?

PS. Gdybyście mieli wątpliwości, to tym, co mnie porwało jest blogowanie i sam Projekt Londyn. Mój mózg kipi od pomysłów – na wpisy, na cykle, na różne dodatkowe aktywności.

Eh…