Jakiś czas temu, na moim drugim blogu, który już umarł śmiercią naturalną, prowadziłam cykl, w którym pisałam, co fajnego robić w Warszawie przez weekend, ze szczególnym naciskim na propozycje rodzinnego spędzania czasu – z dziećmi młodszymi i nieco starszymi. I właśnie wracam do tego pomysłu.
Archiwa tagu: rodzina
Jesienno-zimowe rytuały
Lubię jesień. W zasadzie, to lubię wszystkie pory roku. Kiedyś było inaczej – nie lubiłam jesieni – ponurej, szarej, zimnej i deszczowej.
Do czasu! Postanowiłam do naszej rodziny wprowadzić rytuał umilający długie wieczory jesienno-zimowe, gdy na zewnątrz ciemno, zimno i mokro. Na ten rytuał czekamy niecierpliwie cały tydzień – planując, szukając, zamawiając.
A gdy już nadejdzie ten dzień….
Ale, po kolei!
W każdą niedzielę po obiedzie (czyli porą popołudniowo-wieczorową) między 23 września a 21 marca, całą rodziną zasiadamy do familijnego kina. Ale nie samym kinem żyje człowiek. Takiemu seansowi towarzyszy zawsze dzbanek pysznej herbaty i mnóstwo różnych ciasteczek (czasem też takich własnoręcznie upieczonych). Tak zaopatrzeni możemy oddać się familijnemu oglądaniu!
Nasze herbaciane kubki – ciekawe, czy zgadniecie który jest czyj
(ps. specjalne do herbaty mamy też na okres świąteczny :))
Ponieważ ostatnio nieco reaktywowałam się ciastkarsko – mam nadzieję, że tych ciasteczek pieczonych własnoręcznie będzie przybywać. Odkrywam różne nowe przepisy i stare (takie z dzieciństwa) też.
Realizując nasze kino familijne, przerobiliśmy już chyba cały repertuar Disney’a, Małych Agentów (wszystkie części), Inspektora Gadżeta i wiele innych filmów. I szukamy dalszych inspiracji na jesienno-zimowe wieczory filmowe – polecicie coś familijnego? Tylko najlepiej poniżej 12 lat
Jesień obłaskawiamy też świecami – szczególnie rano, przy budzeniu dzieci. Delikatne, ciepłe światło świec wspomaga jesienne pobudki, jednocześnie nie rażąc maluchów w oczy.
A potem – im bliżej świąt – tym więcej rytuałów u nas. Ale o świątecznych i przedświątecznych rytuałach – za jakiś czas.
A Wy – macie jakieś swoje rytuały na tę porę roku? Jak obłaskawiacie krótkie dni i długie wieczory?
H jak historia
Historia - świadek czasu, światło prawdy, życie pamięci, nauczycielka życia, zwiastunka przyszłości.
/Cyceron/
Kwiecień i początek maja są szczególnymi miesiącami, kiedy co rusz świętujemy jakąś rocznicę, upamiętniamy straszne i piękne wydarzenia w naszej historii, itp., itd. Ale ja dziś nie o tych rocznicach i nie o tej historii chciałam. Choć też historycznie…
Otóż chciałam się Was zapytać, czy macie w domu tradycję przekazywania sobie rodzinnych opowiadań, historii, ba czasem nawet legend? U mnie w domu tradycja opowiadania o przodkach zawsze była bardzo silna. Opowiadała moja babunia, potem opowiadała moja mama. Czasem aż żałuję, że tego wszystkiego nie mogłam nagrywać, bo to były opowieści o różnych gałęziach rodziny, o różnych okresach, o różnych ludziach, których nigdy nie poznałam. A teraz już niestety do tych „źródeł” rodzinnej historii nie mam dostępu
Ale dzięki tym opowieściom rozkochałam się w badaniu historii rodziny – krótko mówiąc – zostałam genealogiem-amatorem. I dzięki tym opowieściom i zamiłowaniu do genealogii udało mi się odnaleźć gałąź rodziny zaginioną po II wojnie światowej – daleko, daleko, aż w Australii. A każdy odnaleziony przeze mnie przodek lub dokument go dotyczący, starszy niż sto lat jawi mi się jako ŚWIĘTY GRAAL. Zabawa jest o tyle lepsza, że Święty Graal jest jeden, a przodków mogę szukać tak długo, jak wiele jest starych dokumentów.
I mam nadzieję, że dzięki tym moim badaniom, moje dzieci kiedyś też pokochają historię tą najbliższą. Może lokalną. Może rodzinną. Bo przecież z takich małych historii buduje się duża historia kraju. W ten sposób buduje się patriotyzm – może taki lokalny, ale ważny.
Na razie dzieci proszą o opowieści o tym, jak byli mali, o swoich dziadkach, moich dziadkach, moim dzieciństwie. Razem oglądamy stare, rodzinne zdjęcia. Ale mam nadzieję, że kiedyś, kiedy będą już dostatecznie duzi, żeby zrozumieć, będę mogła pokazać im całe moje rodzinne archiwum i ich drzewo genealogiczne, bo przecież:
Studiowanie historii przygotowuje raczej do rozumienia teraźniejszości, niż do uciekania od niej w zamierzchłą przeszłość.
/Elizabeth Kostova/
I nie pokładam w nich nadziei, że będą chcieli kiedyś uczestniczyć, czy kontynuować moje badania. Zresztą może to ja odkryję wszystko, co możliwe do odkrycia ;). Ale mam nadzieję, że będą tę historię pamiętać i o nią dbać, tak, żeby pamięć o nas nie umarła.
A teraz, na fali badania genealogii naszej rodziny, przy okazji majówki, jeden dzień poświęcimy na odwiedzenie miejscowości, w której urodziła się i żyła moja pra-pra babka i jej dzieci. I mam nadzieję, że dla naszej małej rodziny będzie to wielkie przeżycie :).
Zatem, odmeldowuję się na majówkę – zresztą po drodze będzie też Dzień Bez Komputera i zamierzam go uczcić całym tygodniem bez komputera ;). Chyba, że dostanę napadu weny, inwencji i kreatywności – wtedy do Was napiszę. Wypoczywajcie, bawcie się dobrze, odkrywajcie i wracajcie po weekendzie do Projektu Londyn 2014